Errata

Wszelka zbieżność z Billem Gatesem jest zupełnie przypadkowa. Nie reprezentuję, nie jestem spokrewniony, ani w żaden sposób powiązany z Billem Gatesem, ani firmą Microsft. Nie jestem również powiązany z żadną z dystrybucji Linuxa, MacOS-a, ani innych systemów operacyjnych.

Pluję jadem, ponieważ lubię, więc jeśli jesteś osobą : ze słabą odpornością psychiczną, wrażliwą na krytykę, lub pozbawioną poczucia humoru ... nie możesz czytać tego bloga.

czyli zapluty blog plebsu i pospólstwa

Archiwa dla 'Na wesoło'

Szkoła rodzenia i dupolizu

Szkoła rodzenia i dupolizu

Tęsknicie za szkołą podstawową ? Polecam szkoły rodzenia.
To jedno z niewielu miejsc gdzie znów poczujecie się jak w podstawówce.
Cóż można powiedzieć o uczestnikach ? Jak w każdej klasie znajdzie się zawsze jakiś :
błazen, lizus, prymus, dupowłaz, niedojda, cichy z ostatniej ławki i outsider. Zgadnijcie kim ja jestem ?

Panienki, jak to panienki rywalizują o względy wychowawczyni, czyli w naszym przypadku położnej. Spektakl zaczyna się od komplementów – jak pani wychowawczyni świetnie wygląda, jaka pani szczupła – aż do porzygania. Czasem zastanawiam się dlaczego kobity są tak tępe, że nabierają się na podobne pochlebstwa.
Potem następuje etap porównawczy. Jesteś za szczupła, lub za dobrze wyglądasz w ciąży ? Nie lubimy Cię Nie śmiejesz się z dowcipów i komentarzy klasowego błazna ? Nie lubimy Cię. Nie masz żadnych powikłań i twoja ciąża przebiega książkowo ? Nie lubimy Cię Nic Cię nie boli ? Nie masz żadnych urazów ? Zdecydowanie nie lubimy Cię.

Oczywiście każdej ciężarnej wydaje się że jest pępkiem świata i to właśnie jej należy się miejsce na którym Ty i Twoja żona jesteś, bo skoro tym na nim jesteś to zapewne jest to lepsze miejsce niż ich. Gdyby nie mężowie, prawdopodobnie baby skoczyłyby sobie do gardeł. Niesamowite jest to, że można być czułą i wrażliwą na wszelkie zło tego świata nosząc w brzuchu dziecko, a być wredną suką dla innych ciężarnych walcząc o wygodne miejsce czy styropianową pufę.

Większość profili psychologicznych facetów na szkołach rodzenia da się łatwo określić jednym słowem: cipki.
Siedzą z minami srających kotów na pustyni, albo popisują się przed innymi facetami udając że cipkami nie są. Każdy prawdziwy samiec wyczai takiego pizdusia od razu.
Jeśli żona tłucze Cię w szkole rodzenia plastikową butelką po głowie, lub też kopie w kostki, jesteś pizdą do kwadratu. Być może te androgyniczne baby, takich właśnie uległych typów sobie wybrały, aby to nimi właśnie szorować podłogi ? Tego nie wiem, chyba nawet nie chcę tego rozumieć.

Jak w każdej szkole odpowiednim rodzajem zachowań można coś ugrać.
Włażenie w dupę położnej, może procentować dobrą opieką w trakcie porodu (jeśli akurat tego dnia na nią trafimy), lub na jej koleżankę do której akurat zadzwoni położna aby spytać jak sobie radzi jej wychowanka. Równie lojalną opiekę można sobie kupić legalnie za kilka stówek w szpitalu. Nie trzeba się poniżać na szkole rodzenia … serio.

Broń Boże aby polubiła Cię wychowawczyni, albo publicznie chwaliła … nienawiść wszystkich lizusów odczujesz na plecach.
No i przede wszystkim nie możesz mieć lepiej niż inni, nie możesz lepiej zarabiać, wyglądać, za szybko się uczyć … znienawidzą Cię i nie pomogą w niczym.
Schowaj iPhona, zakryj dekolt i nie zakładaj butów za 400 zł, być może nie znajdzie się przez to dla Ciebie miejsce do siedzenia.
Najlepiej od razu pokazać się w roli szkolnego łobuza. W tej szkole nie ma ocen za złe sprawowanie, a lizusy, tępe cipy i gównozjady będą się trzymać z daleka.
Dzięki temu w spokoju czegoś się nauczycie i nikt nie będzie się z Wami na siłę zaprzyjaźniać.
Płacisz, żądasz !

Typowy Polski Fryzjer

Typowy Polski Fryzjer

Niestety nigdy, ale to nigdy nie udało mi się trafić na czucher-majstra który nie jarałby nałogowo szlugów. Te perfidne bestie kopcą taniej maści tytoń, aby następnie bezpruderyjnie macać swoimi czarnymi od nikotyny łapskami moje włosy i głowę. Bleee, jakby mi ktoś palcem którym drapał się wcześniej po dupie plecy masował. Zapach wydychanego przez nich powietrza jest równie przyjemny jak spalony sandał z masłem. Czy naprawdę każdy fryzjer musi jarać ?

Kiedy przechodzę obok salonów fryzjerskich obserwuję tabuny kurzu i ziejące smogiem wytapirowane ryje. Brunatne pazurska czeladników za kilka chwil będą czesać czyjeś kudły, zaginać uszy (aby dotrzeć do baczków) i odbierać telefony w międzyczasie. Tak tak, nie żartuję, chyba równie dobrze fryzjer może drapać się w trakcie pracy po jajach, skoro pozwalamy wycierać o siebie te wszystkie plugastwa. Gorzej gdy fryzjer jest przeziębiony. Szef oczywiście nie ma nikogo na zastępstwo, a soczysta flegma która utknęła pomiędzy nozdrzami a gardłem fryzjera, tylko czeka aby przypadkowo wydostać się wam prosto na szyję. Smacznego.

Apeluję i ostrzegam. Lekarze pieprzą na lewo i prawo aby nie dotykać ryja łapami, ponieważ w ciągu dnia dotykamy różnych paskudnych rzeczy (jak brudna ręka polityka na ten przykład). Pytam więc wprost: a co z fryzjerem, który co chwilę maca łupież zmęczonych emerytów, którzy to kochają dzielić się swoimi chorobami z innymi seniorami, a następnie przenosi ich łupież w śladowej ilości formaliny na nasze głowy ? Nie nazywajmy fryzjerstwa perfumerią!

Visa Pay Wave

Visa Pay Wave


Ostatnio od banku PKO dostałem w prezencie nową kartę do bankomatu z opcją PayWave. Na początku radość, płatność zbliżeniowa, szybsze transakcje, ale po chwili zastanowienia pierwsza myśl – Czy ich kompletnie pojebało ?! – Na czym polega taka opcja ? A no na tym, że można płacić tą kartą w punktach honorujących karty Pay Wave bez podawania numeru PIN do 50 PLN. Co to oznacza w praktyce ? Jeśli ktoś zapieprzy wam kartę, to wchodzi do najbliższego centrum handlowego i robi zakupy za 50 zeta bez żadnej paniki. Jeśli jest szybki to ogarnie 10 różnych sklepów i wyciągnie z 500 PLN. W najgorszym scenariuszu nie zauważysz braku karty i skasuje Cię na jeszcze więcej. No cóż, miłych zakupów złodzieje, taki prezent od PKO BP.

Jestem taka głupia, ale mam banana

Jestem taka głupia, ale mam banana

W te święta postanowiłem nie przebierać w wyszukanych i przemyślanych prezentach. Stwierdziłem, że ponieważ i tak każdy ma w dupie co mi kupuje to ja mam prawo myśleć podobnie i był to najmilej spędzony czas na zakupach. Jak tego dokonałem ?

Otóż przez zupełny przypadek znalazłem się w hipermarkecie, zobaczyłem najbliższą wystawę z zestawami kosmetyków pod choinkę. Podszedłem z wózkiem, i po kolei wybrałem zestawy zwracając tylko uwagę na to które są damskie, a które męskie.

Najlepiej spędzone 10 minut na zakupach świątecznych pod słońcem.
A jaka niespodziewana radość przy rozpakowywaniu 😀
Dokładnie taka sama jak co roku.
Polecam wszystkim metoda sprawdzona i nie obciążająca umysłu.

A co ja dostałem ? Równie przemyślane prezenty … butelkę wódki, whiskey, słodycze … Wesołych Świąt 😉

Prawdziwy test proszku Vizir

Prawdziwy test Viziru

Prawdziwy test Viziru

Oglądacie reklamy tego proszku już od wielu lat, wiecie o czy mówię. W reklamie ten proszek pierze wszystko nawet w 40 stopniach, każda Pani domu sika po majtach kiedy go wypróbuje i podobno nie ma nic bielszego. Sam piorę tym proszkiem od kilku lat i w końcu postanowiłem przetestować jak to rzeczywiście jest z tą bielą i co odkryłem ? Wrzuciłem białą bluzkę mojej żony do pralki. Bluzka była upaprana jakimś sosem, podejrzewam że był to sos z chińszczyzny którą kiedyś zamówiliśmy, ale mniejsza o to. Postanowiłem za wszelką cenę wywabić tą plamę więc nie przebierałem w środkach, 90 stopni ! 1000 obrotów ! Dodatkowe płukanie !

Nie wciskajcie mi już więcej kitu, moja pralka nie obsługuje większych temperatur, proszku wsypałem bo brzegi. Plama jak była tak jest, zmarnowałem proszek, a reklama wprowadza konsumentów w błąd. Pocałujcie mnie w tyłek, zaczynam testować inny proszek, a tymczasem … w białych bluzkach trzymam się z dala od chińszczyzny.

Golenie jajek sprawia ból ?

Golenie jajek


Kobiety lubią ogolonych facetów, zarówno na brodzie jak i w okolicach „Pana Strażaka”. Mało tego. Ogolona klata, pachwiny, oraz nawoskowane ciało przyciągną niejedną kobietę … oraz kilku gejów, ale o tym może innym razem. Wpadłem na genialny pomysł pozbycia się części zarostu z tych intymnych okolic i okazało się, że wcale nie jest to takie przyjemne jak wszyscy piszą. Nauczyłem się też, że używanie jednorazowych maszynek BIC doskonale wyrównuje wszelkie nierówności na skórze jąder. Strzeżcie się więc, bo możecie stracić na własne życzenie jajca ! Pomocna w tym wszystkim jest również pianka do golenia, ale przy maszynkach z pojedyńczymi ostrzami i tak będziecie mieć krwotok z cebulek łonowych, więc od razu radzę użyć podwójnych ostrzy i opatrunków. Wszystko trzeba robić powoli, tradycyjne golenie policzków przy tej operacji to klasyczny taniec z gwiazdami na lodzie. Powierzchnia jest nierówna, trzeba zgiąć się w pół, żeby nie ominąć czegoś w okolicy odbytu, a zlew prędzej czy później się zapcha. Na koniec dla prawdziwych twardzieli polecam przemyć się wodą kolońską, jeśli wcześniej jaja wam nie odpadły, to teraz z pewnością tak będzie.

I to tyle. Za kilka dni zejdzie wam podrażnienie, a wasze jądra przestaną przypominać obdartego ze skóry jeża, będziecie mogli cieszyć się pachnącymi lawendą jajami. Z pewnością wasze Panie to docenią. Jednak to dopiero za kilka dni, wcześniej stosunek może sprawiać niewyobrażalny ból w świeżo ogolonych rejonach, a przez kilka najbliższych tygodni kurewskie swędzenie. Wszystko ma swoją cenę.

Art Director = dziwka korporacji

Żołnierz korporacji

Żołnierz korporacji


Pewnie wielu z Was cieknie ślinka na myśl o stanowisku Art Directora, ale chyba nikt z Was nie ma zielonego pojęcia co oznacza to stanowisko. Otóż powiem Wam szanowni aspirujący do tytułu :dziwki roku”, gdyż inaczej tego stanowiska nazwać nie można. Z pewnością odezwą się głosy zaplutych karłów rewolucji – Zżera Cię zazdrość,bo nie masz Arta !- Jak awansujesz to pogadamy ! – Otóż drodzy czytelnicy, nie awansuję, jestem na to za dobry. Domyślam się, że w Waszym mniemaniu brzmi to śmiesznie, nie awansować, ponieważ jest się zbyt dobrym … każdy psycholog przyzna mi w tym miejscu rację, a dlaczego ?

Cóż … być może powiem w tej chwili zbyt wiele, ale cóż … idealny pracownik to taki, który jest dobry w tym co robi, na tym stanowisku które zajmuje i za tą stawkę którą posiada 😉 brzmi znajomo ? Jeśli tak, to nie awansujesz.

W wolnym tłumaczeniu chodzi o to, że nie opłaca się awansować człowieka, który sprawdza się na swoim stanowisku i jest w tym dobry. Awansuje się tych, którzy nie są najlepsi, ale dążą do tego aby nimi być, lub starają się zmotywować do tego innych. Idealny Art Director nie projektuje, idealny Art Director pomaga wycisnąć 100% z idealnego pracownika (murzyna korporacji), czyli Ciebie drogi czytelniku. Co w praktyce oznacza twoje zaangażowanie na całe 200%, bo w końcu pozostałe 100% to praca Art Directora, który Cię motywuje do pracy ponad normę.

Dlaczego obrażam Artów ? Bo to zwykłe sprzedajne dziwki agencji i korporacji, których celem jest być tak dobrym jak ich podwładni, czyli My, prawdziwi projektanci, utalentowani artyści i indywidualne jednostki zdolne zmieniać historię jednym ruchem pędzla. Na co dzień pracuję w agencji, szanuje każdego Art Directora którego znam, ponieważ dobrze kłamać to również sztuka wymagająca nie lada talentu. W tym wszystkim czas juz jedynie na podsumowanie :

Lepiej być bogatym designerem, niż Art Directorem gównozjadem.
Potwierdzone w życiu i praktyce.

PS. Lead jest chujowej jakości i wykonaniu odpowiadającym artykułowi. Ajjjt ?

Chrząkacz

Chrząkacz

Wieki temu pisałem o jakości podróży transportem miejskim na trasie Warszawa – Wołomin, jednak ludzie potrafią wciąż zaskakiwać. Jedną z kultowych już dla mnie postaci transportu miejskiego jest nie kto inny jak Pan Chrząkacz, który jest po prostu mistrzem ludzkiej irytacji i niedawno dołączył do mojej listy oszołomów zajmując bezapelacyjnie numer pierwszy.

Po czym poznać tajemniczego pana Chrząkacza ? Jak sama nazwa wskazuje, wydaje z siebie cykliczny dźwięk który przypomina połączenie charchania i warkotu silnika, a powtarza go mniej więcej co 15 sekund. Bliskie spotkania w odległości jednego metra przyprawią nas z pewnością o mdłości i jeśli nie zabije nas odór petów i charchów, to z pewnością zrobią to notorycznie puszczane bąki. Chyba nie zdarzyło mi się do tej pory ominąć tych zapachów, kiedy Chrząkacz był w pobliżu. Dziś unikam jak ognia ostatnich miejsc autobusu.
Na początku chciałem spytać tajemniczą osobowość, czy nie ma jakichś problemów jelitowych, jednak odpuściłem kiedy do kompletu dołączyła jeszcze jego grypa, dzięki czemu stworzył najprawdziwszą mieszankę wybuchową – Chrząkanie, pociąganie nosem, łzawienie z oczu, odór petów i puszczanie bąków w czasie kasłania. Smacznego moi mili, ale ja wysiadam.

To chyba kolejny powód dla którego nie warto oszczędzać na samochodzie.

Oczywiście Chrząkacz jest tylko jednym z przykrych przypadków ostatnich miesięcy. Jest jeszcze Pan Smrodek i Pani Zaraza. Pan smrodek nie wyróżnia się niczym od typowego pasażera Warszawskich tramwajów – jest spocony, ma na sobie co najmniej trzy warstwy kożucha, przetłuszczone włosy i sapie zagadując innych pasażerów. Pani Zaraza natomiast występuje okazyjnie. W czasie grypy potrafi skutecznie zasmrodzić całe pomieszczenia swoim stalowych oddechem, który czasem mylony jest z tzw. „oddechem po spożyciu”. Nie zmienia to jednak faktu, że w obydwu przypadkach chce się człowiekowi rzygać.

Na koniec tych wylewnych narzekań na wszechogarniający nas smród, pozdrawiam wszystkich obszczymurów, którzy lubią czasem skorzystać z klatki schodowej do postawienia klocka. Ave.

Obłsuga EURO

Obsługa EURO

Jakiś czas temu chciałem kupić kuchenkę mikrofalową. Zawsze marzyłem o kuchence w domu,  jednak moi rodzice uważali to za zbyteczny i drogi gadżet. Kiedy jednak stałem się dorosły, dawno wyparte z pamięci wspomnienie wróciło i postanowiłem je urzeczywistnić. Kuchenki mikrofalowe przestały być już luksusem, ceny poleciały w dół, zapragnąłem zaopatrzyć się w jakiś całkiem porządny sprzęt. Trafiłem jak zwykle do Carrefoura ponieważ to chyba jedyne centrum handlowe jakie mijam po drodze z pracy. Nie miałem zielonego pojęcia czego chcę, jednak szukałem dużej wystawy dzięki której (jak mi się wydawało) sam ocenię czego tak naprawdę chcę. Wszedłem więc do EURO RTV i AGD … i to był mój zajebisty błąd, którego więcej (obiecuję) nie popełnię !

To o czym za chwilę opowiem może być dla niektórych osób szokiem, proszę więc zaparzyć sobie kawkę, herbatkę, lub inne ziółka uspokajające i próbować nie dostać białej gorączki czytając tę historię.

Poniżej dna

Wchodzę więc do EURO, gdzie wita mnie długa i potężna ściana mikrofalówek, w której jestem w stanie w ciągu kilku pierwszych minut ocenić : jakie mikrofalówki posiadają funkcje, jak są wykonane i na co mnie stać. Nie jestem idiotą, więc wybieram kilka modeli bardziej znanych firm, oceniam swoje potrzeby, zasobność portfela, jakość i wykonanie, po czym udaję się do kogoś z obsługi kto odpowie mi na kilka pytań (ponieważ liczę na inicjatywę i pomoc obsługi). Rozglądam się, widzę punkt informacyjny z napisem „Informacja” gdzie jakiś wąsacz wypełnia Excella. – Dzień dobry – zaczynam jak zwykle uprzejmie – miałbym kilka pytań odnośnie kuchenek mikrofalowych … – w tym momencie wąsacz przerywa mi wyraźnie niezadowolony mierząc mnie jednocześnie wzrokiem od góry do dołu – Ja teraz nie mam czasu, za jakieś 10 minut jak skończę dobra ? … niech Pan idzie do innej informacji ! – patrzę w pełnym osłupieniu na kolesia, po czym spoglądam w kierunku, który wskazał mówiąc o informacji, a kiedy chcę coś powiedzieć koleś kontynuuje już wklepywanie danych do Excella. Zdążyłem tylko wydukać – A to co kurwa jest ? Biuro turystyczne ? – niestety wąsacz tego nie usłyszał, bo byłem już w drodze do kolejnego punktu informacyjnego, gdzie jak się okazało miałem mieć do czynienia z jeszcze większym debilem niż wcześniej.

Z deszczu pod rynnę

Drugi punkt informacyjny. Koleś siedzi przy kompie i jest wyraźnie zajęty klientką („zajęty” jak na pracownika EURO), sprawdza coś dla niej. Klientka trochę zdegustowana stoi obok i patrzy znudzona na ekran monitora, aby usłyszeć na koniec – Niestety …. ble, ble, ble (mamrotał coś niezrozumiale) – po czym klientka odchodzi niezadowolona. To właśnie moja szansa ! Wciskam się pomiędzy wódkę a zakąskę i uderzam – Dzień dobry, potrzebuję trochę pomocy przy kuchenkach mikrofalowych … – koleś nawet na mnie nie spojrzał, wlepiał cały czas gały w monitor, po czym wstał i rusza w kierunku mikrofalówek. Stoję tak jakieś 3 sekundy zadając sobie pytanie – Czy on poszedł do kuchenek, czy mnie po prostu olał ? – jednak szybko zrywam się w kierunku wspomnianej ściany mikrofalówek, gdzie podszedł również pracownik-zombi (nazwa adekwatna do jego zachowań).

EURO Zombie

Na miejscu, kiedy koleś już stanął, okazuje się, że czeka na moje pytania, choć jego stan na to nie wskazywał … nic nie mówił i patrzył tępo w kuchenki mikrofalowe (brakowało mu tylko śliny spływającej z ust). Zaczynam więc – Interesuje mnie które z tych kuchenek mikrofalowych są na stanie magazynu, dlaczego pytam ? Widzi Pan obejrzałem je wszystkie i niektóre z nich są poobijane, podrapane, lub całkiem zakurzone, nie mam więc pewności czy działają … czy może mi Pan powiedzieć, które z nich znajdują się w tej chwili na magazynie ? – na co koleś nie odrywając wzroku z kuchenek (być może ma z nimi jakiś kontakt poza zmysłowy) odpowiada – To musiałbym sprawdzić w bazie … – po czym nie czekając na moją reakcję zwrotną, odwraca się na pięcie i idzie do swojego punktu informacyjnego. Znów stoję 3 sekundy oniemiały, znów zastanawiam się czy poszedł to sprawdzić, czy po prostu mnie olał.

Śmieję się do siebie zastanawiając co za debile tu pracują, jednak jak głupek idę za kolesiem bo w głębi serca wierzę w to, że idzie to dla mnie sprawdzić coś w bazie. Podchodzę i patrzę jak koleś bez słowa wklepuje jakieś dane w kompie. Po 10 sekundach nie wytrzymuję – Czy Pan teraz coś dla mnie sprawdza? Bo widzę że robi Pan coś przy komputerze, ale nie wiem dokładnie co … – pracownik nie spoglądając na mnie mamrocze coś pod nosem, chcę więc spytać jeszcze raz, ale uruchamia się drukarka i coś zaczyna się dziać. Dochodzę szybko do wniosku, że to wydruk dla mnie. Po chwili drukarka kończy, koleś odrywa papier i idzie do mikrofalówek. Zdążyłem jeszcze tylko powiedzieć – Idzie Pan sprawdzić kuchenki … ? – ale nie mógł mnie usłyszeć, bo znów pozostałem w miejscu, mówiąc do siebie wkurwiony – No co za chuj ! –

Po tych słowach poszedłem za kolesiem w kierunku kuchenek. A tu totalna niespodzianka. Koleś zaczyna rozmawiać z wąsaczem z pierwszego punktu informacyjnego ! – A te kuchenki sprawdziłeś ? – pada pytanie od wąsacza do zombiego. Patrzą w wydruk. Tu zaczynam mieć wątpliwości, czy ten wydruk był dla mnie. Wzbiera we mnie niekontrolowana złość, ale czekam jak gdyby nigdy nic na reakcję pracownika-zombi. Kończą rozmawiać.

Koleś odwraca się w kierunku mikrofalówek i kontynuuje (nie spojrzał na mnie od początku rozmowy) – Na magazynie będzie tylko ta, ta, jeszcze ta i ta – pokazuje paluchem, a ja natychmiast rozkładam ręce ponieważ okazuje się, że czekałem tyle czasu tylko na to, żeby dowiedzieć się że mają na magazynie jedynie 4 mikrofalówki ! – Jak to !? Chce mi Pan powiedzieć, że macie na składzie tylko cztery sztuki ?? – na co koleś odpowiada tonem niewolnika ze związanymi drutem kolczastym jajami – Z tych tańszych tak … – na co patrzę po sobie, czy przypadkiem mój wygląd nie odzwierciedla w jakiś sposób ceny mikrofalówki którą chcę kupić, ale nie … nic. Skąd mu przyszło do głowy, że szukam tańszych ? Już całkiem wkurwiony kontynuuję – Panie, a co jest z tych droższych ? Najbardziej interesuje mnie Zelmer i Amica – Po czym koleś pokazuje mi kuchenkę Zelmera, która jest na składzie za … uwaga … 50 złotych więcej niż modele które pokazał mi wcześniej – No to rzeczywiście więcej ! – odpowiadam z wyrzutem – Droższe o całe 50 złotych ! Chciałbym ją zobaczyć – i to był bardzo dobry pomysł, ponieważ zanim ją kupiłem jakiś wewnętrzny głos powiedział mi żebym jednak obejrzał tą kuchenkę. Co robi koleś ? To samo co zwykle … obrót na pięcie i w idzie drugą stronę.

Nawet nie spojrzał czy za nim idę, mogłem po prostu iść do domu, jestem pewien, że by nawet nie zauważył. I w tym momencie robię to czego zwykle nigdy nie robię, zaczynam normalnie kolesia gonić ! Tak, gonić. Po czym dopadam go przy drzwiach do magazynu i udaje mi się jeszcze szybko powiedzieć – Czy Pan idzie do magazynu, bo nic Pan nie powiedział, a ja czekam jak głupek … – po czym usłyszałem tylko trzask zamykanych mi przed nosem drzwi magazynu za którymi zniknął koleś. Normalnie jakby ktoś dał mi w mordę. – Aha … – mówię do siebie – … czyli jednak polazł chuj do magazynu – a może tylko mi się tak wydaje, może po prostu poczuł nagłą potrzebę bycia sam ? Po 20 sekundach otwierają się drzwi magazynu, z którego koleś taszczy pudło z moją mikrofalówką, tylko że to nie jest pudło, to jest … (co to kurwa jest ?)

Wyrzygana mikrofalówka

To co za chwilę zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania, otóż koleś pchał pudło, które wyglądało jak wyjęte psu z gardła … porwane, z wielką dziurą, sklejane w co najmniej pięciu miejscach, bez górnej pokrywy, a przynajmniej bez jej większej części, brudne … a w środku, zgadnijcie co ? Wypolerowana kuchenka mikrofalowa Zelmer ! Jakby koleś po prostu wziął jakiś karton ze śmietnika i włożył do niego Zelmera, (który de facto wyglądał całkiem świeżo). Myśl kupienia tego czegoś przepełniła mnie jednak paniką.

W tej chwili, która trwała chyba całą wieczność udało mi się tylko wydukać – To to jest to ? Co się z tym stało ?! – na co koleś po raz pierwszy spojrzał mi prosto w oczy i z wielką pretensją w głosie odparł – No jak każdy chce obejrzeć, to się opakowanie musi zniszczyć ! – spojrzałem jeszcze raz oburzony na „pudło” – Ale aż tak ? – koleś tylko spuścił głowę w kierunku „pudła” i spytał nie kryjąc już wściekłości – To jak ? Bierze Pan tą, czy nie ? – otworzyłem wtedy oczy szeroko ze zdziwienia, po czym prawie parsknąłem śmiechem – No pewnie że nie ! Chyba Pan żartuje … – ale nie musiałem kończyć zdania, koleś zrobił kolejny szybki obrót i wepchnął wściekły pudło z powrotem do magazynu zwyczajnie „sikając na moje zdanie całym sercem”. Nawet nie czekałem aż wyjdzie żeby wyrazić swoje niezadowolenie z obsługi, zrobiłem obrót o 180 stopni i jak najszybciej kierując się do wyjścia przeklinałem pod nosem ludzki debilizm. To był dzień w którym obiecałem sobie, że moja noga więcej tam nie postanie … i trzymam się tego do dziś.

RTV dla idiotów

Kuchenkę kupiłem finalnie w Media Markt. Taniej, opakowaną po ludzku i przy udziale dużo inteligentniejszej obsługi niż w EURO (choć również nie grzeszącej inteligencją), ale o tym już innym razem. Udanych zakupów w EURO

Szook blogera !

SEMPCamp

SEMPCamp

W kuluarach dzielnicy mówi się, że do szerokiego oceanu precelków Jeża dołączył całkiem niedawno kolejny bloggers, czyli SzookBlog vel groźny. Niemalże natychmiast komentarze jego dość świeżego bloga zalała fala krytyki ze strony kolegów, którzy domagają się od niego natychmiastowego umieszczenia ich linków na stronie głównej bloga, oraz (co gorsza) w treści strony. Szook stanowczo odmawia kolegom zasłaniając się zużyciem całej mocy precla na linki w stopce prowadzące do strony głównej Word Press-a i autora szablonu. Sytuacja ta, jest najprawdopodobniej spowodowana słynnym postem na forum PiO o tytule – Suche Precle Tracą Moc – autorstwa jednego z handlarzy linkami stałymi. Szook komentuje to krótko – Mój Precel suchy nie jest ! – innego zdania jest natomiast KillBill, który w swoim najnowszym przeboju folkowym „Mokry precel masz, komu go dasz ?” ujawnia wilgotność precla Szooka.

Co ciekawego można znaleźć w kontrowersyjnym blogu Szooka ? Do najbardziej istotnych spraw należy zaliczyć ujawnienie tajnych technik Black Hat Seo, czyli słynnych tricków handlarzy rzeżuchą, oraz przykłady skutecznych metod kamuflarzu ze znakami wodnymi Google. Dowiemy się również jak dbać o swoją karnację podczas zimowych dni i jak utrzymać odpowiedni kontrast pomiędzy opalenizną a koszulą. Na deser poznamy nową terminologię branżową takich słów jak SEMPCamp, czyli Bokserkowe Party Przyjaciół Precla, w skrócie BPPP, którzy spotykają się co miesiąc by testować najnowsze samoopalacze.

SempCamp jest obozem wyłącznie dla twardzieli. Jeśli nie masz ogolonych pachwin, wybielonych zębów i nie woskujesz swoich włosów olejkiem rycynowym, nie masz tam czego szukać. To prawdziwa zabawa, dla prawdziwych facetów z całkowicie wydepilowaną strefą bikini. Ich znakiem rozpoznawczym są najczęściej tatuaże z kotwicą na prawym przedramieniu, oraz złoty kolczyk na lewym sutku. W życiu prywatnym znani są przede wszystkim z tego, że pozycjonują najcięższe pozycjonerskie frazy takie jak: Enrique Iglesias, podkład do cery tłustej, oraz Teletubiś pedał. Mówi się, że są tak twardym zespołem, że wszystko inne w nich mięknie.

Jeśli przyjrzymy się uważniej blogowi Szooka, zauważymy, że usunął on możliwość dodawania stałych linków w komentarzach. Musimy więc powiedzieć to sobie otwarcie – Szooku sprawiłeś nam tym straszną przykrość, (Xann zdjął nawet twój erotyczny plakat A4 z biurka) w efekcie czego postanowiliśmy usunąć Cię z naszych list znajomych Naszej Klasy – po burzliwych dyskusjach doszliśmy jednak do wniosku, że usunięcie Cię z naszych list kontaktów Goldenline będzie jednak zbyt brutalne i po głosowaniu pod przewodnictwem Jeża zostałeś w naszych kontaktach GL. Złośliwcy mówią, że Jeż przekupił głosujących uczestników głosowania zestawami pomadek do ust, ale jak o tej pory nie ma na to żadnych potwierdzających dowodów ( poza oczywiście refleksami w zdjęciach na ustach wszystkich członków zjazdów SEO ). Nie jest to jednak niezbity dowód przekupstwa, ponieważ nieoficjalne źródła mówią o tym, że na zjeździe SEO uczestnicy notorycznie toczyli do siebie pianę z ust.

Tym oto sposobem Szook kontynuuje budowanie swojego reklamowego PR-u w środowisku. Podobno na dzień dzisiejszy Dominik Kaznowski jest już bardzo zaniepokojony swoją pozycją w kolejnej edycji „Blogu Roku”, jednak o tym wszystkim opowiem już w kolejnym artykule z serii „Gdzie Szook tam i ja”.