Errata

Wszelka zbieżność z Billem Gatesem jest zupełnie przypadkowa. Nie reprezentuję, nie jestem spokrewniony, ani w żaden sposób powiązany z Billem Gatesem, ani firmą Microsft. Nie jestem również powiązany z żadną z dystrybucji Linuxa, MacOS-a, ani innych systemów operacyjnych.

Pluję jadem, ponieważ lubię, więc jeśli jesteś osobą : ze słabą odpornością psychiczną, wrażliwą na krytykę, lub pozbawioną poczucia humoru ... nie możesz czytać tego bloga.

czyli zapluty blog plebsu i pospólstwa
Rzygi

Rzygi

Budowanie zaplecza, sprzedam content, z www czy bez …  chyba to zbełtam.

PiO dosłownie stoi w miejscu, powiedziałbym nawet, że jeśli chodzi o rozwój, to się cofa. Dlaczego tak jest ?
Powiem Tobie. Ty … niczego nieświadomy użytkowniku internetu. Otóż … wielcy wizjonerzy, zapładniacze PR-u, oraz większość utalentowanych ludzi którzy napędzali swoim entuzjazmem forum, po prostu opuściła PiO. Potencjał ludzki opuścił największe forum pozycjonerskie w Polsce po to, aby urzeczywistniać swoje genialne pomysły w rzeczywistym świecie.

PiO z racji swojego przepompowanego Pijaru funkcjonuje po dziś dzień, służy jednak pozycjonerom w taki sposób jak „Polskie Towarzystwo Stomatologiczne” koncernom past do zębów. Innowacyjność, nowe metody budowania zaplecza, genialne pomysły na biznes … to wszystko wyssały dla swoich potrzeb pokemony z PiO i tymi metodami posługują się do dziś. Po raz kolejny widać że mała garstka ludzi próbuje stworzyć coś ciekawego, podczas gdy reszta pokemonów zatrzymała się na etapie „Kopiuj Wklej”. Jak świat ma iść do przodu, kiedy nikt nie chce myśleć ?

Każdy wie, że największy postęp technologiczny występuje w miejscach, w których spotykają się wysokiej klasy specjaliści i dzielą się swoją wiedzą osiągając wspólne cele. Dlatego też PiO, w którym każdy dba o swoje interesy, nie ma w dalszej perspektywie racji bytu. W obecnej chwili kończy swój żywot w kiepskim stylu przypominającym trochę ponowne wejście na ring  Andrzej Gołoty. Wielu sponsorów, wielkie nadzieje zawodników i fatalny finał na deskach.

Mamy rok 2009, ktoś jeszcze korzysta z RSS-owych spamów i mielenia kontentu ? Ludzie! Biorąc pod uwagę szybkość rozwoju branży pozycjonerskiej w roku 2006/2007 jak również  potencjał pozycjonerski tamtych lat, dziś stawianie spamu nie powinno być już wcale potrzebne. Powinniśmy dziś pływać w naturalnym kontencie wartościowych serwisów internetowych, których marka powinna być rozpoznawalna dla większości z internautów, a nie zastanawiać się nad filtrami i banami od Google! Problemy natury „Google nie chce indeksować” nie powinny mieć dla nikogo znaczenia, a jednak mają …

Coś poszło nie tak w świecie pozycjonowania. Równowaga została zachwiana … część poszła na swoje, część żyje systemami wymiany linków, a inni produkują swoje spamy pod AdSense. Chyba czas poszukać jakiejś ciekawszej piaskownicy.

Chrząkacz

Chrząkacz

Wieki temu pisałem o jakości podróży transportem miejskim na trasie Warszawa – Wołomin, jednak ludzie potrafią wciąż zaskakiwać. Jedną z kultowych już dla mnie postaci transportu miejskiego jest nie kto inny jak Pan Chrząkacz, który jest po prostu mistrzem ludzkiej irytacji i niedawno dołączył do mojej listy oszołomów zajmując bezapelacyjnie numer pierwszy.

Po czym poznać tajemniczego pana Chrząkacza ? Jak sama nazwa wskazuje, wydaje z siebie cykliczny dźwięk który przypomina połączenie charchania i warkotu silnika, a powtarza go mniej więcej co 15 sekund. Bliskie spotkania w odległości jednego metra przyprawią nas z pewnością o mdłości i jeśli nie zabije nas odór petów i charchów, to z pewnością zrobią to notorycznie puszczane bąki. Chyba nie zdarzyło mi się do tej pory ominąć tych zapachów, kiedy Chrząkacz był w pobliżu. Dziś unikam jak ognia ostatnich miejsc autobusu.
Na początku chciałem spytać tajemniczą osobowość, czy nie ma jakichś problemów jelitowych, jednak odpuściłem kiedy do kompletu dołączyła jeszcze jego grypa, dzięki czemu stworzył najprawdziwszą mieszankę wybuchową – Chrząkanie, pociąganie nosem, łzawienie z oczu, odór petów i puszczanie bąków w czasie kasłania. Smacznego moi mili, ale ja wysiadam.

To chyba kolejny powód dla którego nie warto oszczędzać na samochodzie.

Oczywiście Chrząkacz jest tylko jednym z przykrych przypadków ostatnich miesięcy. Jest jeszcze Pan Smrodek i Pani Zaraza. Pan smrodek nie wyróżnia się niczym od typowego pasażera Warszawskich tramwajów – jest spocony, ma na sobie co najmniej trzy warstwy kożucha, przetłuszczone włosy i sapie zagadując innych pasażerów. Pani Zaraza natomiast występuje okazyjnie. W czasie grypy potrafi skutecznie zasmrodzić całe pomieszczenia swoim stalowych oddechem, który czasem mylony jest z tzw. „oddechem po spożyciu”. Nie zmienia to jednak faktu, że w obydwu przypadkach chce się człowiekowi rzygać.

Na koniec tych wylewnych narzekań na wszechogarniający nas smród, pozdrawiam wszystkich obszczymurów, którzy lubią czasem skorzystać z klatki schodowej do postawienia klocka. Ave.

Cobain Suicide

Cobain Suicide

Kurt został zamordowany przez … siebie

Tak określiłbym wszelkie teorie i nieprawidłowości w domniemanym zabójstwie gwiazdy MTV. Zablokowana karta kredytowa użyta po śmierci ? Zbyt duża ilość narkotyków we krwi, aby utrzymać strzelbę ? Nieogarnięty detektyw, wysysający forsę  za mające się nigdy nie zakończyć śledztwo ? MOVE ON PEOPLE ! Czuję się jakbym słuchał fanów Elvisa Presleya z hasłami na transparentach ELVIS ŻYJE ! Czas się ogarnąć ! Naprawdę ! Zamiast knuć teorie spiskowe, które podważyć można równie absurdalnie jak je tworzyć.

Zresztą chcecie teorii … spróbujmy :

Jak wytłumaczyć dużą dawkę narkotyków we krwi ?
Strzelił sobie działkę koksu, napisał list, przespał się kilka godzin, strzelił drugą, dopisał ostatnie 4 linijki ( BAM nie ma czachy ! ).
Druga opcja : Nie wcelował we własną rękę igłą i pierwsze ukłucie nastąpiło w podłokietnik fotela zużywając połowę zawartości strzykawki, kolejne ukłucie było już celniejsze. Odleciał i BAM !

Kto użył karty kredytowej Kurta po jego śmierci ?
Elektryk który znalazł ciało Kurta był kleptomanem, wziął pierwszą lepszą rzecz z pokoju którą zobaczył,była to właśnie karta kredytowa. Nie zostawił oczywiście żadnych odcisków palców bo przecież był w rękawiczkach. Następnego dnia dotarło do niego, że nie dostał napiwku po naprawieniu instalacji elektrycznej, użył więc skradzionej karty kredytowej Kurta, lub po prostu użył jej przez pomyłkę bo akurat był w szoku.
Druga opcja: Kurt kupując dragi zapomniał że nie ma przy sobie gotówki. Oddał więc dealerowi swoją kartę kredytową mówiąc – Kup sobie coś chłopcze ! – ten w panice nic nie odpowiedział i uciekł. Następnego dnia postanowił skorzystać z karty w centrum handlowym.

Chcieć wierzyć
Zawsze znajdzie się jakieś wytłumaczenie, ale ludzie chcą wierzyć że jednak jest inaczej. Intuicja mówi że należałoby ta sprawę pogrzebać, a jednak niezaspokojone pragnienie fanów rozdrapuje co jakiś czas rany.

Spisek stworzyliśmy My !
Jest świetny film opisujący podobną historię. Ciekawy temat dla obecnych i byłych fanek i fanów Nirvany. Film nazywa się „Hollywoodland” a opowiada o tym, że pewien detektyw prowadzi śledztwo w sprawie śmierci sławnego aktora wierząc, że jest to morderstwo. Oskarża przy tym kolejne osoby, bierze forsę za utrzymywanie innych śledztw w toku, rujnuje swoje małżeństwo, aby na końcu dowiedzieć się, że facet jednak sam się zastrzelił.

Jeśli dziś miałbym się zastanawiać nad śmiercią Kurta to powiedziałbym tak :

„Nie każdy potrafi poradzić sobie sam ze sławą, nie każdy potrafi poradzić sobie sam z życiem, a już mało kto potrafi sam poradzić sobie z depresją. Kurt nie potrafił poradzić sobie z żadną z tych rzeczy i nie skorzystał z pomocy, którą miał w zasięgu ręki.” Oglądając materiały z koncertów, wywiady, rozwój kariery, można stwierdzić, że był człowiekiem z zaburzeniami emocjonalnymi, autoagresywnym i pogrążonym w długotrwałej depresji. Wystarczy obejrzeć sobie koncerty, aby zrozumieć o czym piszę.

Dlaczego przestałem słuchać Nirvany ?
Nirvana oznacza (dosł.) „zgaśnięcie” i dla mnie ten zespół zgasł.
Z pewnością wielu z Was słucha jeszcze Nevermind (bo mają tylko ten album, albo nie podobają im się inne), ale Grunge umarł i czas zacisnąć poślady.
Nie mam już ochoty katować się dołującym brzmieniem Nirvany, które niebawem stanie się zapewne kolejnym symbolem subkultury Emo, która opisywana jest obecnie jako melodramatyczna i przygnębiona (jak nic żywot Kurta). Nie mam ochoty utwierdzać się w przekonaniu że jest chujowo, że jest do dupy, że wszystko nie ma sensu, czas wstać i iść dalej. Dziś delektuję się życiem, czerpię radość z każdego dnia i rozwiązuję swoje problemy za pomocą innych sposobów niż strzelba. Życie jest ciekawsze niż się wszystkim wydaje.

A dla wszystkich którzy nie zrozumieli o czym mówię, materiał video :

Obłsuga EURO

Obsługa EURO

Jakiś czas temu chciałem kupić kuchenkę mikrofalową. Zawsze marzyłem o kuchence w domu,  jednak moi rodzice uważali to za zbyteczny i drogi gadżet. Kiedy jednak stałem się dorosły, dawno wyparte z pamięci wspomnienie wróciło i postanowiłem je urzeczywistnić. Kuchenki mikrofalowe przestały być już luksusem, ceny poleciały w dół, zapragnąłem zaopatrzyć się w jakiś całkiem porządny sprzęt. Trafiłem jak zwykle do Carrefoura ponieważ to chyba jedyne centrum handlowe jakie mijam po drodze z pracy. Nie miałem zielonego pojęcia czego chcę, jednak szukałem dużej wystawy dzięki której (jak mi się wydawało) sam ocenię czego tak naprawdę chcę. Wszedłem więc do EURO RTV i AGD … i to był mój zajebisty błąd, którego więcej (obiecuję) nie popełnię !

To o czym za chwilę opowiem może być dla niektórych osób szokiem, proszę więc zaparzyć sobie kawkę, herbatkę, lub inne ziółka uspokajające i próbować nie dostać białej gorączki czytając tę historię.

Poniżej dna

Wchodzę więc do EURO, gdzie wita mnie długa i potężna ściana mikrofalówek, w której jestem w stanie w ciągu kilku pierwszych minut ocenić : jakie mikrofalówki posiadają funkcje, jak są wykonane i na co mnie stać. Nie jestem idiotą, więc wybieram kilka modeli bardziej znanych firm, oceniam swoje potrzeby, zasobność portfela, jakość i wykonanie, po czym udaję się do kogoś z obsługi kto odpowie mi na kilka pytań (ponieważ liczę na inicjatywę i pomoc obsługi). Rozglądam się, widzę punkt informacyjny z napisem „Informacja” gdzie jakiś wąsacz wypełnia Excella. – Dzień dobry – zaczynam jak zwykle uprzejmie – miałbym kilka pytań odnośnie kuchenek mikrofalowych … – w tym momencie wąsacz przerywa mi wyraźnie niezadowolony mierząc mnie jednocześnie wzrokiem od góry do dołu – Ja teraz nie mam czasu, za jakieś 10 minut jak skończę dobra ? … niech Pan idzie do innej informacji ! – patrzę w pełnym osłupieniu na kolesia, po czym spoglądam w kierunku, który wskazał mówiąc o informacji, a kiedy chcę coś powiedzieć koleś kontynuuje już wklepywanie danych do Excella. Zdążyłem tylko wydukać – A to co kurwa jest ? Biuro turystyczne ? – niestety wąsacz tego nie usłyszał, bo byłem już w drodze do kolejnego punktu informacyjnego, gdzie jak się okazało miałem mieć do czynienia z jeszcze większym debilem niż wcześniej.

Z deszczu pod rynnę

Drugi punkt informacyjny. Koleś siedzi przy kompie i jest wyraźnie zajęty klientką („zajęty” jak na pracownika EURO), sprawdza coś dla niej. Klientka trochę zdegustowana stoi obok i patrzy znudzona na ekran monitora, aby usłyszeć na koniec – Niestety …. ble, ble, ble (mamrotał coś niezrozumiale) – po czym klientka odchodzi niezadowolona. To właśnie moja szansa ! Wciskam się pomiędzy wódkę a zakąskę i uderzam – Dzień dobry, potrzebuję trochę pomocy przy kuchenkach mikrofalowych … – koleś nawet na mnie nie spojrzał, wlepiał cały czas gały w monitor, po czym wstał i rusza w kierunku mikrofalówek. Stoję tak jakieś 3 sekundy zadając sobie pytanie – Czy on poszedł do kuchenek, czy mnie po prostu olał ? – jednak szybko zrywam się w kierunku wspomnianej ściany mikrofalówek, gdzie podszedł również pracownik-zombi (nazwa adekwatna do jego zachowań).

EURO Zombie

Na miejscu, kiedy koleś już stanął, okazuje się, że czeka na moje pytania, choć jego stan na to nie wskazywał … nic nie mówił i patrzył tępo w kuchenki mikrofalowe (brakowało mu tylko śliny spływającej z ust). Zaczynam więc – Interesuje mnie które z tych kuchenek mikrofalowych są na stanie magazynu, dlaczego pytam ? Widzi Pan obejrzałem je wszystkie i niektóre z nich są poobijane, podrapane, lub całkiem zakurzone, nie mam więc pewności czy działają … czy może mi Pan powiedzieć, które z nich znajdują się w tej chwili na magazynie ? – na co koleś nie odrywając wzroku z kuchenek (być może ma z nimi jakiś kontakt poza zmysłowy) odpowiada – To musiałbym sprawdzić w bazie … – po czym nie czekając na moją reakcję zwrotną, odwraca się na pięcie i idzie do swojego punktu informacyjnego. Znów stoję 3 sekundy oniemiały, znów zastanawiam się czy poszedł to sprawdzić, czy po prostu mnie olał.

Śmieję się do siebie zastanawiając co za debile tu pracują, jednak jak głupek idę za kolesiem bo w głębi serca wierzę w to, że idzie to dla mnie sprawdzić coś w bazie. Podchodzę i patrzę jak koleś bez słowa wklepuje jakieś dane w kompie. Po 10 sekundach nie wytrzymuję – Czy Pan teraz coś dla mnie sprawdza? Bo widzę że robi Pan coś przy komputerze, ale nie wiem dokładnie co … – pracownik nie spoglądając na mnie mamrocze coś pod nosem, chcę więc spytać jeszcze raz, ale uruchamia się drukarka i coś zaczyna się dziać. Dochodzę szybko do wniosku, że to wydruk dla mnie. Po chwili drukarka kończy, koleś odrywa papier i idzie do mikrofalówek. Zdążyłem jeszcze tylko powiedzieć – Idzie Pan sprawdzić kuchenki … ? – ale nie mógł mnie usłyszeć, bo znów pozostałem w miejscu, mówiąc do siebie wkurwiony – No co za chuj ! –

Po tych słowach poszedłem za kolesiem w kierunku kuchenek. A tu totalna niespodzianka. Koleś zaczyna rozmawiać z wąsaczem z pierwszego punktu informacyjnego ! – A te kuchenki sprawdziłeś ? – pada pytanie od wąsacza do zombiego. Patrzą w wydruk. Tu zaczynam mieć wątpliwości, czy ten wydruk był dla mnie. Wzbiera we mnie niekontrolowana złość, ale czekam jak gdyby nigdy nic na reakcję pracownika-zombi. Kończą rozmawiać.

Koleś odwraca się w kierunku mikrofalówek i kontynuuje (nie spojrzał na mnie od początku rozmowy) – Na magazynie będzie tylko ta, ta, jeszcze ta i ta – pokazuje paluchem, a ja natychmiast rozkładam ręce ponieważ okazuje się, że czekałem tyle czasu tylko na to, żeby dowiedzieć się że mają na magazynie jedynie 4 mikrofalówki ! – Jak to !? Chce mi Pan powiedzieć, że macie na składzie tylko cztery sztuki ?? – na co koleś odpowiada tonem niewolnika ze związanymi drutem kolczastym jajami – Z tych tańszych tak … – na co patrzę po sobie, czy przypadkiem mój wygląd nie odzwierciedla w jakiś sposób ceny mikrofalówki którą chcę kupić, ale nie … nic. Skąd mu przyszło do głowy, że szukam tańszych ? Już całkiem wkurwiony kontynuuję – Panie, a co jest z tych droższych ? Najbardziej interesuje mnie Zelmer i Amica – Po czym koleś pokazuje mi kuchenkę Zelmera, która jest na składzie za … uwaga … 50 złotych więcej niż modele które pokazał mi wcześniej – No to rzeczywiście więcej ! – odpowiadam z wyrzutem – Droższe o całe 50 złotych ! Chciałbym ją zobaczyć – i to był bardzo dobry pomysł, ponieważ zanim ją kupiłem jakiś wewnętrzny głos powiedział mi żebym jednak obejrzał tą kuchenkę. Co robi koleś ? To samo co zwykle … obrót na pięcie i w idzie drugą stronę.

Nawet nie spojrzał czy za nim idę, mogłem po prostu iść do domu, jestem pewien, że by nawet nie zauważył. I w tym momencie robię to czego zwykle nigdy nie robię, zaczynam normalnie kolesia gonić ! Tak, gonić. Po czym dopadam go przy drzwiach do magazynu i udaje mi się jeszcze szybko powiedzieć – Czy Pan idzie do magazynu, bo nic Pan nie powiedział, a ja czekam jak głupek … – po czym usłyszałem tylko trzask zamykanych mi przed nosem drzwi magazynu za którymi zniknął koleś. Normalnie jakby ktoś dał mi w mordę. – Aha … – mówię do siebie – … czyli jednak polazł chuj do magazynu – a może tylko mi się tak wydaje, może po prostu poczuł nagłą potrzebę bycia sam ? Po 20 sekundach otwierają się drzwi magazynu, z którego koleś taszczy pudło z moją mikrofalówką, tylko że to nie jest pudło, to jest … (co to kurwa jest ?)

Wyrzygana mikrofalówka

To co za chwilę zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania, otóż koleś pchał pudło, które wyglądało jak wyjęte psu z gardła … porwane, z wielką dziurą, sklejane w co najmniej pięciu miejscach, bez górnej pokrywy, a przynajmniej bez jej większej części, brudne … a w środku, zgadnijcie co ? Wypolerowana kuchenka mikrofalowa Zelmer ! Jakby koleś po prostu wziął jakiś karton ze śmietnika i włożył do niego Zelmera, (który de facto wyglądał całkiem świeżo). Myśl kupienia tego czegoś przepełniła mnie jednak paniką.

W tej chwili, która trwała chyba całą wieczność udało mi się tylko wydukać – To to jest to ? Co się z tym stało ?! – na co koleś po raz pierwszy spojrzał mi prosto w oczy i z wielką pretensją w głosie odparł – No jak każdy chce obejrzeć, to się opakowanie musi zniszczyć ! – spojrzałem jeszcze raz oburzony na „pudło” – Ale aż tak ? – koleś tylko spuścił głowę w kierunku „pudła” i spytał nie kryjąc już wściekłości – To jak ? Bierze Pan tą, czy nie ? – otworzyłem wtedy oczy szeroko ze zdziwienia, po czym prawie parsknąłem śmiechem – No pewnie że nie ! Chyba Pan żartuje … – ale nie musiałem kończyć zdania, koleś zrobił kolejny szybki obrót i wepchnął wściekły pudło z powrotem do magazynu zwyczajnie „sikając na moje zdanie całym sercem”. Nawet nie czekałem aż wyjdzie żeby wyrazić swoje niezadowolenie z obsługi, zrobiłem obrót o 180 stopni i jak najszybciej kierując się do wyjścia przeklinałem pod nosem ludzki debilizm. To był dzień w którym obiecałem sobie, że moja noga więcej tam nie postanie … i trzymam się tego do dziś.

RTV dla idiotów

Kuchenkę kupiłem finalnie w Media Markt. Taniej, opakowaną po ludzku i przy udziale dużo inteligentniejszej obsługi niż w EURO (choć również nie grzeszącej inteligencją), ale o tym już innym razem. Udanych zakupów w EURO

Szook blogera !

SEMPCamp

SEMPCamp

W kuluarach dzielnicy mówi się, że do szerokiego oceanu precelków Jeża dołączył całkiem niedawno kolejny bloggers, czyli SzookBlog vel groźny. Niemalże natychmiast komentarze jego dość świeżego bloga zalała fala krytyki ze strony kolegów, którzy domagają się od niego natychmiastowego umieszczenia ich linków na stronie głównej bloga, oraz (co gorsza) w treści strony. Szook stanowczo odmawia kolegom zasłaniając się zużyciem całej mocy precla na linki w stopce prowadzące do strony głównej Word Press-a i autora szablonu. Sytuacja ta, jest najprawdopodobniej spowodowana słynnym postem na forum PiO o tytule – Suche Precle Tracą Moc – autorstwa jednego z handlarzy linkami stałymi. Szook komentuje to krótko – Mój Precel suchy nie jest ! – innego zdania jest natomiast KillBill, który w swoim najnowszym przeboju folkowym „Mokry precel masz, komu go dasz ?” ujawnia wilgotność precla Szooka.

Co ciekawego można znaleźć w kontrowersyjnym blogu Szooka ? Do najbardziej istotnych spraw należy zaliczyć ujawnienie tajnych technik Black Hat Seo, czyli słynnych tricków handlarzy rzeżuchą, oraz przykłady skutecznych metod kamuflarzu ze znakami wodnymi Google. Dowiemy się również jak dbać o swoją karnację podczas zimowych dni i jak utrzymać odpowiedni kontrast pomiędzy opalenizną a koszulą. Na deser poznamy nową terminologię branżową takich słów jak SEMPCamp, czyli Bokserkowe Party Przyjaciół Precla, w skrócie BPPP, którzy spotykają się co miesiąc by testować najnowsze samoopalacze.

SempCamp jest obozem wyłącznie dla twardzieli. Jeśli nie masz ogolonych pachwin, wybielonych zębów i nie woskujesz swoich włosów olejkiem rycynowym, nie masz tam czego szukać. To prawdziwa zabawa, dla prawdziwych facetów z całkowicie wydepilowaną strefą bikini. Ich znakiem rozpoznawczym są najczęściej tatuaże z kotwicą na prawym przedramieniu, oraz złoty kolczyk na lewym sutku. W życiu prywatnym znani są przede wszystkim z tego, że pozycjonują najcięższe pozycjonerskie frazy takie jak: Enrique Iglesias, podkład do cery tłustej, oraz Teletubiś pedał. Mówi się, że są tak twardym zespołem, że wszystko inne w nich mięknie.

Jeśli przyjrzymy się uważniej blogowi Szooka, zauważymy, że usunął on możliwość dodawania stałych linków w komentarzach. Musimy więc powiedzieć to sobie otwarcie – Szooku sprawiłeś nam tym straszną przykrość, (Xann zdjął nawet twój erotyczny plakat A4 z biurka) w efekcie czego postanowiliśmy usunąć Cię z naszych list znajomych Naszej Klasy – po burzliwych dyskusjach doszliśmy jednak do wniosku, że usunięcie Cię z naszych list kontaktów Goldenline będzie jednak zbyt brutalne i po głosowaniu pod przewodnictwem Jeża zostałeś w naszych kontaktach GL. Złośliwcy mówią, że Jeż przekupił głosujących uczestników głosowania zestawami pomadek do ust, ale jak o tej pory nie ma na to żadnych potwierdzających dowodów ( poza oczywiście refleksami w zdjęciach na ustach wszystkich członków zjazdów SEO ). Nie jest to jednak niezbity dowód przekupstwa, ponieważ nieoficjalne źródła mówią o tym, że na zjeździe SEO uczestnicy notorycznie toczyli do siebie pianę z ust.

Tym oto sposobem Szook kontynuuje budowanie swojego reklamowego PR-u w środowisku. Podobno na dzień dzisiejszy Dominik Kaznowski jest już bardzo zaniepokojony swoją pozycją w kolejnej edycji „Blogu Roku”, jednak o tym wszystkim opowiem już w kolejnym artykule z serii „Gdzie Szook tam i ja”.

E-spider(s)

E-spider(s)

Z cyklu „Dla chcącego nic trudnego” wklejka z maila jakiego otrzymałem dziś rano :

Witam,
Zgodnie z obowiązującym stanem prawnym zwracam się do Państwa z pytaniem, czy chcą Państwo zajmować czołowe miejsca w wyszukiwarce google i wyrażają Państwo zgodę na otrzymanie pełnej informacji na temat oferty dotyczącej pozycjonowania stron internetowych.

Tu powinien kończyć się mail, ponieważ nie wyrażam zgody, ale mimo to jest dalsza część :

W przypadku wyrażenia zgody proszę o podanie następujących danych:
– Imię i nazwisko osoby kontaktowej,
– Telefon osoby kontaktowej,
– Adres e-mail osoby kontaktowej,
– Nazwa firmy,
– Adres strony www firmy,
oraz ewentualnie frazy pod którymi chcą Państwo być widoczni w wyszukiwarce internetowej na czołowych pozycjach wyników wyszukiwania.

Do tego podam im jeszcze stan swojego konta, wyciąg z ZUS i numer buta, z pewnością ich szaman określi pozycje moich stron.
Hasła jakie warto podać odpowiadając na maila to : dzwonki, mp3, gry, sms, zabawki …
Myślicie, że ich to skusi ? Czy odstraszy ?

Dane te prosimy wysłać na adres pozycjonowanie@e-spider.pl, w odpowiedzi otrzymają Państwo ofertę zawierającą:
– Przygotowane specjalnie dla Państwa Firmy bezpłatne badanie podstawowych parametrów Państwa strony internetowej
– Strategię reklamowania Państwa Firmy w Internecie, wraz z dokładnie określonym, nieprzekraczalnym budżetem. Wspomniana powyżej strategia promocji przedstawiona zostanie w formie umowy.
– Referencje

Referencje od setek zadowolonych klientów zajmujących czołowe miejsca w wyszukiwarkach 🙂

Brak takiej odpowiedzi traktujemy jako odmowę i informacja nie zostanie wysłana. Przepraszamy nie zainteresowanych odbiorców niniejszego zapytania.
* zgodnie z Ustawą z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz.U. z 2002r, nr 144 poz. 1204 ustawy z dnia 18 lipca 2002 r.) oraz dyrektywą UOKiK: ” Dopuszczalne jest przesłanie na adres e-mail pytania czy adresat zgadza się na otrzymywanie drogą elektroniczną informacji handlowej ” – materiały z konferencji nt. Bezpieczeństwa w Sieci Internet. Warszawa 14 marca 2006.
Z poważaniem.
Zespół E-Spider.pl

I co robić w takiej sytuacji ? Chyba skuszę się na to darmowe badanie strony, właściwie nigdy tego nie robiłem, może coś źle robię ? Być może teraz moje strony osiągną nieosiągalne szczyty ? Jestem dobrej myśli, jeśli się nie uda, to może pomoże to ogarnąć się ludziom z tej firmy i zająć na przykład … wypasem owiec w Bieszczadach 😀

Cennik

Do czego klientowi CMS ?

Gdzie jest KillBill ?

The KilBill - Ostateczny krach SEO Korporacji

The KilBill - Ostateczny krach SEO Korporacji

Wielu próbowało i wielu poległo, jednak to właśnie mi dane było poznać wielką tajemnicę miejsca pobytu legendarnego pozycjonera KillBill-a. W podziemiach Black SEO właśnie pojawił się najnowszy album poskromiciela czarnej mocy o roboczej nazwie „The KillBill – Ostateczny Krach SEO Korporacji”. Nastąpiło to zaraz po tym kiedy Kill zasiadł w jury American SEO Idol. Natychmiast wydał składankę szatańskich podcastów w których dosłownie robi precla z pijaru Jeża. 3 nagrody Emmy, 2 nominacje do Złotej landryny, oraz cichy płacz Jeża w łazience … bezcenne 🙂

Tak, słuch was ani trochę nie myli. Killbill rozpoczął karierę jurora z myślą o karierze międzynarodowej. Teraz cały nieszczęsny świat i półświatek SEO jest jego łapach … drżyjcie seojebcy. Prawą ręką jury został nie kto inny jak Czarny Biskup polskiego SEO, czyli Jimmi vel Morrison. Po lewej stronie mocy zasiada obecnie bezlitosny krytyk etycznych pozycjonerów, znany też jako Hiszpański inkwizytor, czyli Beerbant Groźny.

Obecnie album Killbill-a osiąga szczyty list muzycznych swoim największym świątecznym przebojem „Link się rodzi …”, oraz garażową wersją „Człowiek z linkiem na głowie”. Pozycji albumu Killa nie zmieniła nawet bolesna krytyka jego przyśpiewki ludowej w trzech taktach, czyli „Dziesięć w skali Linkora” , oraz niezapomnianego covera Lombardu, czyli „Zlinkuj to sam”. Najnowszy album to prawdziwy diament.

Z oczywistych względów bezpieczeństwa nie podam miejsca pobytu Killa. Byłoby to równie nieodpowiedzialne jak wrzucenie chomika do centralnego strumienia zderzacza hardonów. Jak wiecie chomikowi z rozerwanym futerkiem jest wtedy bardzo przykro i go boli. Apeluję w tym miejscu do wszystkich drani  sprawiającym przykrość chomikom syryjskim- jesteście podli i źli.

Złooo.
Tym góralskim pozdrowieniem żegnam się z towarzyszem Killem i życzę powodzenia w nowej branży.

K2lider – droga do wiatru

K2lider

(...)lider

Dlaczego piszę ten post ? Ponieważ przypomniałem sobie pewną historię, o której raczej nie chciałbym pamiętać. Przypomniałem sobie jednak całe zajście, chwilę po tym jak otrzymałem mailing reklamujący szkolenie, którego patronem jest firma i osoba o której właśnie mam zamiar napisać.

Było to kilka lat temu, początki mojej kariery zawodowej jako grafika. Otrzymałem propozycję spotkania w sprawie pracy od firmy K2lider, mieszczącej się naprawdę straszny hektar od Centrum Warszawy, a dokładniej w Marysinie (w połowie drogi pomiędzy Gocławkiem a Marysinem). Wzbraniałem się dość długo przed skorzystaniem z oferty, jednak w końcu zdecydowałem się sprawdzić co firma ma ciekawego do zaproponowania i wybrałem się w tą długą podróż.

Firmę reprezentuje niejaki Mariusz P. który wtedy pełnił w niej rolę prezesa. Właściwie to i tak nie ma wielkiego znaczenia, ponieważ firma ( jak się później dowiedziałem ) posiadała w sumie może 3 pracowników, łącznie z samym prezesem. Gdybym miał podobne informacje dziś, nie zawracałbym sobie nią głowy, jednak wtedy jakimś cudem uległem. Przyznaję się jednak bez bicia … spóźniłem się na spotkanie blisko 10 minut, jednak jak się później okazało, pan P. zmył się z firmy dużo wcześniej. Czekałem w nadziei, że niebawem wróci do firmy (lokalu 38), jednak to nigdy nie nastąpiło. Czekałem jak głupek 1.5 godziny, po czym wkurwiony wróciłem do domu. Zacząłem oczywiście od maila do pana P. i co się okazało ? Minęliśmy się dokładnie wtedy, kiedy postanowiłem wracać do domu ! Pięć minut dłużej i spotkalibyśmy się, ale … Nie.

Po krótkiej wymianie mailowej, już na spokojnie, umówiliśmy się na kolejny dzień. Tym razem zaznaczyłem, że gdyby coś się stało, jakiś nieoczekiwany zbieg okoliczności, to proszę żeby poczekał te 5-10 minut, abyśmy się znów nie minęli. Trochę się z tej całej sytuacji pośmialiśmy i następnego dnia znów trafiłem do firmy K2lider. Tym razem trafiłem przed czasem. Jaka tym razem czekała na mnie niespodzianka ? Pana P. znów nie było !

Czekałem chyba jakieś 30 minut. W tym czasie pogadałem sobie z ochroniarzem, który zaprowadził mnie do biura (pokoju) K2lider, pomimo tego iż nikogo w nim nie było, poinformował mnie że tu pracuje z prezesem P. jakiś murzynek i że to chyba jakiś student ? Po tych rewelacjach udałem się ponownie wkurwiony do domu, obiecując sobie, że mam kolesia głęboko w dupie i moja noga więcej tu nie postanie.

No i tu Pan P. mnie zaskoczył, bo z tego co sobie przypominam napisał SMS-a, czy zadzwonił (ciężko sobie przypomnieć, bo byłem wtedy bardzo zły), że musiał gdzieś wcześniej wyjechać, że bardzo przeprasza i tym podobne, po czym zaprosił mnie na kolejne (trzecie) spotkanie. Nie wiem czemu byłem tak naiwny, pewnie dlatego że jestem na tyle konsekwentny w swoich działaniach, że musiałem sprawdzić co kryje się za tym przekrętem. No i sprawdziłem … pojechałem, wszedłem zadałem tylko jedno pytanie : – JEST ? – Nie ma – Do widzenia 🙂

I tyle mnie tam więcej widzieli.

Po tym całym incydencie, pan P. nawet nie raczył napisać maila z wyjaśnieniem, bo po prostu zniknął. Po jakimś dłuższym czasie (kiedy udało mi się o tym wszystkim zapomnieć) wysłał mi zaproszenie do swojej książki adresowej online, za co serdecznie podziękowałem swoistym „cmoknij mnie w pupę”  i od tego czasu nie zawracam sobie dupy żadnymi oszołomami. Niech to będzie nauczką dla mnie, aby szanować swój czas i nie gadać z byle kim.

Skoro więc łaskawie marnuję swój czas na pisanie tych głupot, to może i Wy odwdzięczycie się jakimś mądrym komentarzem hę 😀 ?

Jak szybko indeksuje Google ?

Google nie chce mi indeksować

Jak czasem słyszę płacz pokemonów na PiO że im się strony nie indeksują (kultowe pytanie które zadawane jest już od 2 lat), to śmiać mi się chce.
Zawsze wtedy zadajcie sobie dwa pytania :

1. Co WARTOŚCIOWEGO mam do pokazania ludziom ? *
2. Czy zrobiłem WSZYSTKO by moja strona była widoczna, zoptymalizowana i poprawnie podlinkowana ?

* pod warunkiem, że nie jest to spam, w innym wypadku patrz punkt 2.

Jeśli w dalszym ciągu pojawiają się jakieś „ALE …” warto zastanowić się nad Rozgwiazdą Pokemona.
Dla wszystkich niewtajemniczonych pokazuję jak wygląda ROZGWIAZDA POKEMONA :

Skutecznie pomaga w codziennych problemach, pobudza krążenie i rozwiewa wątpliwości.

Jak długo powinna trwać indeksacja ?

Jeśli uważacie, że indeksacja może długo trwać, to zapraszam do zapoznania się z tym Print Screenem :

Jak powinna wyglądać indeksacja

Jak powinna wyglądać indeksacja

Rekord indeksacji

Rekord indeksacji

Poranny wzwód

Poranny wzwód

Co ci tak sterczy ?

Wiele kobiet zastanawia się nad fizjologią mężczyzn, kiedy zauważają jak wacuś ich facetów sterczy po przebudzeniu niczym maczuga . Nie oznacza to wcale ochoty na seks, powiem więcej, oznacza t tylko tyle : chce mi się szczać i nie ściskaj mi prącia bo się zleję !

Objaw jest tak całkowicie normalny, jak walenie z dupy po grochówce. Postanowiłem wyjaśnić ten fenomen, ponieważ nie doczekał się on jakiegoś naukowego wyjaśnienia, a kobiety dalej żyją w kompletnej niewiedzy.

Naukowe wyjaśnienie dla kobiet

Jeśli chodzi o Penisa, to składa się on z dwóch równoległych ciał jamistych, oraz ciała gąbczastego. Ciało gąbczaste (czymkolwiek by ono nie było) osłania także biegnącą wewnątrz prącia cewkę moczową (ujście moczu). Natomiast samo prącie jest unaczyniowione tętnicą grzbietową i tętnicą głęboką. Do żyły grzbietowej prącia odpływa krew z żył powierzchniowych i żył głębokich. Zdolność do erekcji jest więc cechą charakterystyczną prącia (penisa). Prącie wypełnia się krwią która nie odpływa z powodu podniecenia seksualnego, lub ucisku. W nocy pęcherz moczowy wypełnia się i uciska naczynia krwionośne zwiększając objętość penisa i utrudniając odpływ krwi. Potocznie mówi się, że powoduje erekcję, lub staje. Dlatego też, bardzo często po przebudzeniu mężczyźni mają wzwody (staje im). Należy zatem o poranku opróżnić pęcherz, a penis wróci do „normy”.

Na koniec, aby już całkiem zmusić do reakcji szare komórki kobiet, powiem wam rzecz, o której prawdopodobnie nie wiecie … poza tym że penis „staje”, potrafi się on również kurczyć ! Jednak w o tym opowiem innym razem.