Mister WOK

Mister WOK

Mister Rzyg

Wspominałem już wcześniej o tym jak z narzeczoną zapragnęliśmy odwiedzić wszystkie Warszawskie restauracje, nie będzie więc nikogo dziwić fakt, iż chcielibyśmy zjebać na łamach internetu kolejną z nich. Na drugi ogień idzie podrzędna restauracja (a właściwie fast food) mieszcząca się w Centrum Handlowym Carrefour Wileńska i nazywana jest przez miejscowych obszczymurów Mister Wok.

Co w rzygach jest fajnego ?

Wszystko wygląda apetycznie, orientalna kuchnia zawsze tak wygląda, wydaje mi się, że nawet gdyby nasrać do ryżu nabrałby on naturalnego odcienia brązu i wyrazistego wręcz smaku, dodatkowo miksując to wszystko z wywarem z kota dopełniłoby to smaku kuchni Europejsko – Orientalnej. Przyznam się, że długo wzbraniałem się przed tym orientem i wybierałem zwykle Fresh Point, KFC, nawet Pizzę, ale w końcu nadszedł ten moment, w którym należało powiedzieć sobie – spróbujmy Mister Wok-a – czy to był dobry pomysł ? Wszystko zależy od punktu widzenia, albo raczej NIE WIDZENIA tego czego widzieć nie powinniśmy.

Ostro, gruboskórnie, ale za to znośnie

Jak wygląda proces złożenia zamówienia ? No więc nie spodziewajmy się żadnego menu podawanego do stolika, wszystko co widać leży za ladą i proszę nie pytać jak długo tam leżało, ponieważ to wiedzą tylko niechętnie obsługujące Panienki, chociaż … jeśli się nad tym zastanowić to i one same mogą tego nie wiedzieć. Jedzenie dostajemy nakładane zupełnie jak w barze mlecznym Stasia Bareji, czyli duża warzącha nabierająca porcję ryżu, lub wołowiny i pluskająca tym wszystkim na talerz. Tak było mniej więcej i z nami. Pani nałożyła z wielkiej łaski porcję jadła, nie informując czy mam ją sobie wsadzić w dupę, czy biec do kasy. Okazało się później, że należało biec do kasy, aby kolejni klienci przypadkiem nie wstawili do niej łokcia. Od tej chwili należy działać szybko, ja biegnę do kasy, aby szybko zapłacić i spierdalać do stolika, Zuzia już łapie talerz wyciągając go spod łokcia następnego klienta, biegnie i odstawia żarcie do stolika. W tym samym czasie zastanawiam się, czym zjeść żarcie psu wyrwane z gardła, nagle szybko zauważam jakieś sztućce, Panie patrzą na mnie zdziwione, prawdopodobnie większość ich klientów żre rękoma. Szybko biegnę do stolika, udało się. Jedzenie niczego sobie, ostry sos i drobno skrojone rzygi nie smakują najgorzej i wtedy zamiast patrzyć w talerz spojrzałem w kierunku lady.

Najlepiej nasraj mi do talerza

Co w tym czasie robiły kelnerko-kasjerki ? Ano właśnie zaczynały sobie sprzątać, co tym dziwnego ?
A więc najpierw zaczęły od zebrania brudnych naczyń, potem zebrały pozostałości z całego dnia, aby następnie przejść do przecierania lady. Stopniowo zaczęły mnie stresować ostrzegawcze spojrzenia tych Panienek, które najwyraźniej chciały już chyba iść do domu, więc pospiesznie zeżarłem swoją porcję i to właśnie był mój błąd. Wtedy właśnie wtedy zobaczyłem jak pod koniec zmiany, kelnereczki bawią się ściero-kulką … wiecie co to takiego ? To dosyć duża kulka zielonego papieru, którą wytarły całą ladę. Ta sama kulka latała wcześniej z jednego końca lady do drugiego, co przez chwilę w milczeniu obserwowałem, po czym wspomniana już wcześniej kulka wpadła do ryżu stojącego jeszcze na ladzie ! Panienki najpierw spojrzały przerażone w moim kierunku, ale po chwili zaczęły się bezczelnie do siebie śmiać ! Myślałem, że natychmiast puszczę pawia, co w tej chwili wydaje mi się doskonałym pomysłem, bo zapewniłbym laskom dodatkowe zajęcie, ale na szczęście powstrzymałem się. Najwyraźniej obsługa klienta to dla nich zbyt ambitne zadanie, dlatego też zamierzam kiedyś spytać którąś z nich, czy zdaje sobie sprawę dlaczego tu pracuje ? Przecież to oczywiste, że to proste zadanie je obie przerasta.

Po tych swoich jakże genialnych i odkrywczych przemyśleniach, którymi Panienki mogą sobie co najwyżej tyłek podetrzeć, opowiedziałem wszystko to co widziałem Zuzie i właśnie w tej chwili podeszła Pani, pojawiając się dosłownie znikąd ! Zabrała mi brutalnie talerz i nie odezwała się żadnym słowem ! Szok ! Nawet po takiej niszy jak Mister WOK spodziewałem się chociaż – Przepraszam, czy mogę zabrać ten syf sprzed Pana nosa ? – ale najwyraźniej nie miałem na sobie dresu, które zwykły oglądać w tym miejscu kelnerki i na widok którego mają mokro w gaciach i zwyczajnie mnie zlały. Zuzia dopiła jeszcze swoje piwo, wytarła chusteczką buzię i rzuciła do rozgrzebanego ryżu. Przez chwilę liczyłem na to, że rzygnie, albo chociaż puści bąka, ale chyba była równie zażenowana jak ja, ponieważ natychmiast się ubrała i oddaliliśmy się jak najszybciej w kierunku bardziej cywilizowanych krajów Polskich.

To najwyraźniej pierwszy i ostatni raz w syfie zwanym także restauracją Mister WOK … srajcie ryżem !