Foto Story

Foto Story

Na kacu i przed kacem

Spotkałem się z kumplem przy piwku i wyszło nam takie oto „Bravo Girl Fotostory”. A ponieważ byłbym totalnym chamem, gdybym publikował tu takie prywatne opowiadania o swoich znajomych … będę nim i opowiem Wam historię Miecia (na zdj,), którego rzuciła Zyta (na zdj.) za pomocą telefonu komórkowego. Zmieniam oczywiście imiona i nazwiska dla celów czysto marketingowych.

Kot porzucony jak pies

Był to zaiste okrutny cios dla biednego żuczka Miecia, kiedy otrzymał zabójczego SMS-a od swojej „niedoszłej byłej dziewczyny”. Dziewczyna ta, pomimo iż z nim wcale nigdy oficjalnie nie była, postanowiła go rzucić. Mieciu przeżył niezwykle mocno ten cios, dlatego też postanowił się jeszcze całkiem dobić, spędzając ten piątkowy wieczór ze mną, w lokalu, w którym przebywała jeszcze jego „niedoszła była” razem ze swoim „niedoszłym przyszłym chłopakiem”. Zaczęło się niewinnie od standardowego pytania powitalnego – Cze, coś taki przyjebany ? – spytałem jak gdyby nigdy nic i spodziewałem się jakiejś entuzjastycznej odpowiedzi w stylu „cieszę się że żyję, mam pracę, jest zajebiście”. – A no wiesz … – zaczął mamrotać jak zwykle Mieciu zmuszając mnie do podtrzymywania konwersacji – Nie, nie wiem ! – odpowiedziałem mając na uwadze to, że Mieciu może za chwilę wybuchnąć płaczem i zalać mi łzami nową koszulę. – Bo wiesz, tam siedzi Zyta ze swoim nowym chłopakiem – powiedział Mieciu drżącym głosikiem zniewieściałej dziewoi – No to idziemy na zewnątrz, chyba nie chcesz tu siedzieć i biadolić ?! – odparłem w nadziei, że tym razem podejmie jakąś męską decyzję i wyjdzie z baru po drodze ździeliwszy jeszcze Zytę butelką Łomży – Niee taam nie maa mieejscaa ! – odparł flegmatycznie Mieciu i w tym momencie straciłem jakiekolwiek złudzenia, że nastąpiły choć drobne zmiany hormonalne w jego życiu. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy nie obezwładnić go taboretem i nie wyprowadzić na zewnątrz. Jednak stwierdziłem, że gdyby się już ocknął, to otrzepałby się i wróciłby spowrotem do środka z podkulonym ogonem.

Cisza po burzy

Kiedy atmosfera się przejaśniła i czarne chmury zeszły z twarzy Mietkaa, nastąpił nagły grzmot. Zyta podeszła niezauważenie do Miecia i wręczyła mu nominał o wielkości 10 PLN do ręki mówiąc – Mieciu, zamów mi dwie Łomże ! – W tej chwili spodziewałem się nagłego ciosu Miecia łamiącego jej kark, a jednak usłyszałem coś co przypominało bardziej mysi pisk w pułapce z serem – Oki, dobra … – I w tej chwili prawie upuściłem piwo marki Żywiec, bo tylko ja piłem taki browar w tym lokalu i odczekałem stosowne dwie sekundy zanim Zyta odeszła w siną dal. Osobiście na jego miejscu poczułbym się jak tania dziwka, ale Mieciu nie dał tego po sobie poznać.

Kastracja kociaka

Musiałem coś powiedzieć. Miałem wrażenie, że ktoś go wykastrował od czasu kiedy się ostatnio widzieliśmy – Ochujałeś ?! Laska, z którą twierdzisz, że nie byłeś, a która cię rzuciła SMS-em, daje ci kasę żebyś zamówił jej piwo, a ty jej bez słowa zamawiasz ?! Co ty jesteś obsługa hotelowa ? – powiedziałem poirytowany. – Stary ! Ja swojej pannie bym powiedział „kobieto sama sobie kup”, albo „kobieto przynieś mi piwo „, a ty chcesz kupić piwo pannie, która przyszła tu ze swoim chłopakiem ?! – usłyszałem tylko kolejną irytującą mnie ciszę, natomiast Zyta chyba usłyszała mnie, bo po 5 minutach przyszła i odebrała od Miecia kasę – Zamówiłeś ? – spytała z wyrzutem – Niee … – odparł Mieciu chcąc coś dodać, ale nie zdążył, bo Zyty już nie było. Wydaje mi się, że Mieciu miał wtedy jakąś blokadę umysłową w stylu „Kupić czy nie ? Kupiłbym bo jestem uległym misiaczkiem, ale jak kupię jej piwo, to kumpel będzie się ze mnie śmiał”, na szczęście Zyta przerwała ten amok i Mieciu powrócił do świata żywych.

Magiczny telefon

Kiedy byliśmy już na etapie „w sumie to nie mam na co narzekać” Mieciu odebrał swój telefon i natychmiast wybiegł z lokalu krzycząc jeszcze w biegu – Zajmij mi miejsce ! – pomyślałem że coś mogło się stać, ale moje wątpliwości rozwiał Mieciu stojąc z komórką i sikając pod płotem. Zdążyłem jeszcze wziąć łyk piwa, odwróciłem się i … Miecia nie było pod płotem. W zasadzie porwania przez obcych zdarzają się w tym miejscu sporadycznie, więc jeśli nie obcy, to kto by chciał go porwać ? Po 5-10 minutach wykręciłem numer do Miecia … abonent ma wyłączony telefon … bla bla bla. Dopiłem więc w ciągu 5 następnych minut piwko i spokojnie udałem się pod „deszczową ścianę płaczu” w nadziei, że odlewając się tam, spotkam bełtającego akurat na swój telefon komórkowy Miecia i rozwikłam zagadkę wyłączonego telefonu abonenta. Jednak nikogo tam nie zastałem. Rozejrzałem się jeszcze dla pewności, czy nie stoi w tej chwili na torach, czekając na wieczorny express do Ostrołęki, jednak kiedy go tam nie zobaczyłem … postanowiłem udać się do domu.

Jak kocha to poczeka

Kiedy byłem już w domu obudził mnie z pół snu telefon od Miecia – Czee, gdzie jesteś ? – spytał się z głupim uśmieszkiem dającym się odczuć przez telefon – Jak to gdzie kurwa ? W domu ! – odparłem po raz kolejny dziś poirytowany – No ja też w domu … – no i kuźwa w tej chwili grabie opadły mi do samej ziemi. W jednej chwili zrozumiałem wszystkie jego byłe dziewczyny i postanowiłem już więcej nie chodzić na piwo z ludźmi o marnej reputacji :).