Autobusy Wołomin

Autobusy Wołomin

Brud syf i malaria

Zapewne każdy kiedyś w swoim życiu korzystał z autobusów podmiejskich starając się trafić do mniej lub bardziej swojskich miejscowości, jak Pącze Dolne, Paryżewo czy też Siuśki Mazowieckie. Jak wiadomo linie obsługujące trasy Warszawa – Wołomin to linie takie jak W, S, Z, A, J, oraz kontrowersyjna linia X. Standard podróży we wszystkich z tych linii jest porównywalny do jazdy furmanką o pełnym zaprzęgu 4 koni, oraz załadowanym do pełna wozie siana. Kto miał okazję kiedyś na wsi uczestniczyć w sianokosach, ten wie o co chodzi, dla tych którzy się nie domyślają proponuję kiedyś w 35 stopniowym upale przejechać się tramwajem pełnym emerytów, matek z dziećmi, ulicznych grajków, dresiarzy i meneli, gwarantuję że nie pomoże Wam żaden środek na choroby lokomocyjne.

Do przeglądu z furmanką

Jak każdy wehikuł czasu, również autobusy sprowadzane z Niemiec, powinny się udać do natychmiastowego przeglądu. Podróż takim mobilem przypomina wsłuchiwanie się w silnik rosyjskiego okrętu atomowego … uda się nam dopłynąć do brzegu, czy nie ? Każdy dołek jest wyjątkowo odczuwalny dla pasażerów takiego pojazdu, możemy sobie więc darować wszelkiego rodzaju powieści Harlequin Enterprises i gazetki Metro. Polecam natomiast twardą drzemkę, nie zdążycie nawet mrugnąć w razie wypadku.

Mocz, kupa, puszki po piwie

To poranek w liniach podmiejskich. Wchodzisz do autobusu, rozglądasz się płacąc za bilet, o dziwo są jakieś wolne miejsca w mniej słonecznej części autobusu. Podchodzisz bliżej, a tu zonk. Najwyraźniej wczorajsza noc była solidnie zakrapiana. Obok siedzeń puszki piwa Warka Strong, wyschnięty mocz na podłodze pod siedzeniami, najwyraźniej ktoś wdepnął w końskie łajno. Fetor unosi się dokładnie do połowy autobusu, już wiadomo dlaczego tyle jest wolnych miejsc. Wybierasz najdalej oddalone od łajna, otwierasz okna, następuje reakcja zwrotna i cały zapach szczyn jest na Tobie. Wdychasz go mimowolnie i zaczynasz nerwowo sprawdzać wilgotność fotela, na szczęście zaszczana jest tylko podłoga, choć prawdopodobnie ktoś wczoraj zeszczał się w gacie, być może popuścił troszkę kupki.

Kociara, pan smrodek i Nokia romans

Częstymi goścmi linii podmiejskich są osiedlowe kociary wożące swoje stadionowe tobołki rozstawione na resztkach czystych foteli lotniczych, zabierających jakieś przygodne zwierzęta do swoich outsiderskich podróży. Czasami na twojej koszuli zostają więc kłaki kocura, pchły, lub rozgniecione czarne muszki. Jeśli nie zostaną na Twoim odzieniu, z pewnością odczujesz ich obecność na twoich rękach, kiedy zobaczysz czerwone plamy.

Podróż najlepiej odczujesz dzięki regularnym autobusowym piwoszom, którzy rozkoszują się swoim przyzwyczajeniom w drodze do pracy i z powrotem, a ich oddech ma intensywny stalowy odór, którego nie sposób znieść siedząc obok. Czasami, kiedy myślisz, że smród menela obok ciebie to najgorsze co może ci się przytrafić, ten nagle puszcza przed siebie bordowego pawia.

Jeśli sądzicie, że coś może was jeszcze bardziej zirytować, to proponuję 20 minutowy romans przez telefon, zakochanej do granic możliwości Pani w średnim wieku ze swoim „misiaczkiem”, który jest na wakacjach. Ja pierdolę powstydzić takiej baby mógłby każdy szanujący się samiec. „Obudziłeś się już misiaczku … zaraz jedziesz, a ja już zaczynam tęsknić .. bueee”, „smrodku kochany jeszcze śpisz ? Pewnie nie chciałeś iść na Tai-Chi z chłopakami”, „Malinko kochana, puszczaj mi sygnałek, to ja będę oddzwaniać bo ci się niedługo karta skończy”, to tylko nikły procent siana jakiego można posłuchać w trakcie jazdy autobusem, słuchając 35 letniej sponsorki z placu Zamkowego.

Prawdopodobnie to jeszcze nic w porównaniu z facetami opowiadającymi o pracy w Irlandii, ileż oni zarobili, gdzie nie byli, jak tam jest cudownie, a tu w Polsce bida z nędzą … czemu więc jeździsz autobusem w brudnym podkoszulku, skoro w Irlandii można pracować pod krawatem na budowie ?

Wentylacja, upały, grzybek i wlepki

Kiedy twarz zachodzi Ci rosą, co pewien czas osuszany przez powietrze wlatujące przez otwierane drzwi autobusu, siedzisz lekko poirytowany. Kiedy trzymasz dłonie na udach i gdy je podnosisz widzisz plamy potu, zagryzasz nerwowo usta nerwowo patrząc na zegarek. Kiedy pierwsze strumienie potu zlatują Ci po plecach możesz zaczynać płakać, bo wyjście z autobusu zasłania Ci w tej chwili około 30 miejsc stojących, którzy właśnie pobierają już resztki świeżego powietrza. Zapomnij o klimatyzacji, z całej serii floty podmiejskich autobusów tylko dwa z nich posiadają wentylację. Nie chcę nawet mówić co dzieje się podczas jazdy w kilku modelach linii Z, które nie posiadają otwieranych okien.

Jednak nie wszystkich irytują podróże autobusami, są też tacy, którzy swój cenny czas młodości marnują na wyklejanie rozmaitych wlepek o tematyce „sportowej”, o treści „Hooligani power” lub innych mega wypasionych haseł, których cel jest dla mnie raczej mało jasny.

Na koniec coś na temat grzybicy w autobusie. Ta paradoksalnie w okresie letnim nie istnieje. Wszelki grzyb został skutecznie zniszczony przez docierające do wnętrza autobusu spaliny, prawdopodobnie jakiś nieszczelny kanał znajdujący się obok silnika, poza tym upał, brak tlenu i wiecznie dający się słyszeć kaszel gruźlików i palaczy.

Pozdrawiam wszystkich pasażerów, jadących do pracy w garniturach, jak widać Polak potrafi.