Wszelka zbieżność z Billem Gatesem jest zupełnie przypadkowa. Nie reprezentuję, nie jestem spokrewniony, ani w żaden sposób powiązany z Billem Gatesem, ani firmą Microsft. Nie jestem również powiązany z żadną z dystrybucji Linuxa, MacOS-a, ani innych systemów operacyjnych.
Pluję jadem, ponieważ lubię, więc jeśli jesteś osobą : ze słabą odpornością psychiczną, wrażliwą na krytykę, lub pozbawioną poczucia humoru ... nie możesz czytać tego bloga.
Zapewne każdy kiedyś w swoim życiu korzystał z autobusów podmiejskich starając się trafić do mniej lub bardziej swojskich miejscowości, jak Pącze Dolne, Paryżewo czy też Siuśki Mazowieckie. Jak wiadomo linie obsługujące trasy Warszawa – Wołomin to linie takie jak W, S, Z, A, J, oraz kontrowersyjna linia X. Standard podróży we wszystkich z tych linii jest porównywalny do jazdy furmanką o pełnym zaprzęgu 4 koni, oraz załadowanym do pełna wozie siana. Kto miał okazję kiedyś na wsi uczestniczyć w sianokosach, ten wie o co chodzi, dla tych którzy się nie domyślają proponuję kiedyś w 35 stopniowym upale przejechać się tramwajem pełnym emerytów, matek z dziećmi, ulicznych grajków, dresiarzy i meneli, gwarantuję że nie pomoże Wam żaden środek na choroby lokomocyjne.
Jak każdy wehikuł czasu, również autobusy sprowadzane z Niemiec, powinny się udać do natychmiastowego przeglądu. Podróż takim mobilem przypomina wsłuchiwanie się w silnik rosyjskiego okrętu atomowego … uda się nam dopłynąć do brzegu, czy nie ? Każdy dołek jest wyjątkowo odczuwalny dla pasażerów takiego pojazdu, możemy sobie więc darować wszelkiego rodzaju powieści Harlequin Enterprises i gazetki Metro. Polecam natomiast twardą drzemkę, nie zdążycie nawet mrugnąć w razie wypadku.
To poranek w liniach podmiejskich. Wchodzisz do autobusu, rozglądasz się płacąc za bilet, o dziwo są jakieś wolne miejsca w mniej słonecznej części autobusu. Podchodzisz bliżej, a tu zonk. Najwyraźniej wczorajsza noc była solidnie zakrapiana. Obok siedzeń puszki piwa Warka Strong, wyschnięty mocz na podłodze pod siedzeniami, najwyraźniej ktoś wdepnął w końskie łajno. Fetor unosi się dokładnie do połowy autobusu, już wiadomo dlaczego tyle jest wolnych miejsc. Wybierasz najdalej oddalone od łajna, otwierasz okna, następuje reakcja zwrotna i cały zapach szczyn jest na Tobie. Wdychasz go mimowolnie i zaczynasz nerwowo sprawdzać wilgotność fotela, na szczęście zaszczana jest tylko podłoga, choć prawdopodobnie ktoś wczoraj zeszczał się w gacie, być może popuścił troszkę kupki.
Częstymi goścmi linii podmiejskich są osiedlowe kociary wożące swoje stadionowe tobołki rozstawione na resztkach czystych foteli lotniczych, zabierających jakieś przygodne zwierzęta do swoich outsiderskich podróży. Czasami na twojej koszuli zostają więc kłaki kocura, pchły, lub rozgniecione czarne muszki. Jeśli nie zostaną na Twoim odzieniu, z pewnością odczujesz ich obecność na twoich rękach, kiedy zobaczysz czerwone plamy.
Podróż najlepiej odczujesz dzięki regularnym autobusowym piwoszom, którzy rozkoszują się swoim przyzwyczajeniom w drodze do pracy i z powrotem, a ich oddech ma intensywny stalowy odór, którego nie sposób znieść siedząc obok. Czasami, kiedy myślisz, że smród menela obok ciebie to najgorsze co może ci się przytrafić, ten nagle puszcza przed siebie bordowego pawia.
Jeśli sądzicie, że coś może was jeszcze bardziej zirytować, to proponuję 20 minutowy romans przez telefon, zakochanej do granic możliwości Pani w średnim wieku ze swoim „misiaczkiem”, który jest na wakacjach. Ja pierdolę powstydzić takiej baby mógłby każdy szanujący się samiec. „Obudziłeś się już misiaczku … zaraz jedziesz, a ja już zaczynam tęsknić .. bueee”, „smrodku kochany jeszcze śpisz ? Pewnie nie chciałeś iść na Tai-Chi z chłopakami”, „Malinko kochana, puszczaj mi sygnałek, to ja będę oddzwaniać bo ci się niedługo karta skończy”, to tylko nikły procent siana jakiego można posłuchać w trakcie jazdy autobusem, słuchając 35 letniej sponsorki z placu Zamkowego.
Prawdopodobnie to jeszcze nic w porównaniu z facetami opowiadającymi o pracy w Irlandii, ileż oni zarobili, gdzie nie byli, jak tam jest cudownie, a tu w Polsce bida z nędzą … czemu więc jeździsz autobusem w brudnym podkoszulku, skoro w Irlandii można pracować pod krawatem na budowie ?
Kiedy twarz zachodzi Ci rosą, co pewien czas osuszany przez powietrze wlatujące przez otwierane drzwi autobusu, siedzisz lekko poirytowany. Kiedy trzymasz dłonie na udach i gdy je podnosisz widzisz plamy potu, zagryzasz nerwowo usta nerwowo patrząc na zegarek. Kiedy pierwsze strumienie potu zlatują Ci po plecach możesz zaczynać płakać, bo wyjście z autobusu zasłania Ci w tej chwili około 30 miejsc stojących, którzy właśnie pobierają już resztki świeżego powietrza. Zapomnij o klimatyzacji, z całej serii floty podmiejskich autobusów tylko dwa z nich posiadają wentylację. Nie chcę nawet mówić co dzieje się podczas jazdy w kilku modelach linii Z, które nie posiadają otwieranych okien.
Jednak nie wszystkich irytują podróże autobusami, są też tacy, którzy swój cenny czas młodości marnują na wyklejanie rozmaitych wlepek o tematyce „sportowej”, o treści „Hooligani power” lub innych mega wypasionych haseł, których cel jest dla mnie raczej mało jasny.
Na koniec coś na temat grzybicy w autobusie. Ta paradoksalnie w okresie letnim nie istnieje. Wszelki grzyb został skutecznie zniszczony przez docierające do wnętrza autobusu spaliny, prawdopodobnie jakiś nieszczelny kanał znajdujący się obok silnika, poza tym upał, brak tlenu i wiecznie dający się słyszeć kaszel gruźlików i palaczy.
Pozdrawiam wszystkich pasażerów, jadących do pracy w garniturach, jak widać Polak potrafi.
Kiedy dostaję maile o treści „Qlweb to przeżytek”, zwykle mięknie mi natychmiast dziób. Moje chore paranoje pogłębia fakt, iż są to zwykle właściciele starych oldschoolowych Qlwebików, którzy nie nauczyli się kompletnie niczego, żadnych własnych wniosków, pustka pomysłów, brak jakiejkolwiek innowacji.
Słuszne wydaje się stwierdzenie iż kiepski sprzedawca nie sprzeda nawet najlepszego towaru we własnym sklepie. Poważnie, kiedy słyszę że Qlweby to przeżytki ogarnia mnie po prostu pusty śmiech połączony z padaczką i pianą. Jest lepsze … bo jest nowe, czyż to nie proste ? Przypomina mi to kultowe zdanie – Panie kup pan cegłę ! – Ludzie koniec tych bzdurnych spekulacji ! Nie dajcie sobie robić wody z mózgu ! Qlweby żyją i mają się całkiem dobrze, poza tym, że ich właściciele powinni się jeszcze wykazać pomysłem i wiedzą, przy jego modyfikacji i moderacji, a ta niestety przychodzi jedynie z własnych doświadczeń.
Czytając wątki na forum PiO, które tak przy okazji trochę się skomercjalizowało, zaczynam dostrzegać dobrze przemyślaną strategię marketingową osób promujących Pressel pages na skrypcie Word Press, korzystających jednocześnie z starych wysłużonych Qlwebów. Niektórym chyba wydaje się, że nawet największa bzdura jaką zacytują na największym śmietniku pozycjonerskich nowinek, stanie się motywem przewodnim setek pokemonów. Kłamstwo powtórzone wielokrotnie, staje się prawdą na ustach popleczników etycznego pozycjonowania. Typowi użytkownicy internetowej pustki duplicate content.
Chciałbym tu powiedzieć kilka słów z mojej strony, na temat pseudo marketingowego bełkotu, ale wydaje mi się że forum PiO będzie tego najlepszym przykładem. Poczytać, pomyśleć, wyrzygać się. Należałoby się zastanowić, czy promowanie stylu życia opierającego się wyłącznie na drinkach i narkotykach, propagowanego czasami przez muzyków rockowych, gwiazdy małego i dużego ekranu, czasem posłów … jest w rzeczywistości wymysłem chorej wyobraźni, czy też jest to godny wzorzec do naśladowania dla milionów Polaków ? Analogicznie radziłbym podejść do nowinek sprzedawanych na forach pozycjonerskich i firmach promujących własne „lepsze gówno”, bo przecież ich gówno … śmierdzi mniej.
Pieprzenie głupot naćpanych meneli, czy udana strategia marketingowa ? Kto wie, być może rzeczywiście jest to dobra i sprawdzona strategia, ale najprawdopodobniej … użyta tylko i wyłącznie we własnym interesie.
Spotkałem się z kumplem przy piwku i wyszło nam takie oto „Bravo Girl Fotostory”. A ponieważ byłbym totalnym chamem, gdybym publikował tu takie prywatne opowiadania o swoich znajomych … będę nim i opowiem Wam historię Miecia (na zdj,), którego rzuciła Zyta (na zdj.) za pomocą telefonu komórkowego. Zmieniam oczywiście imiona i nazwiska dla celów czysto marketingowych.
Był to zaiste okrutny cios dla biednego żuczka Miecia, kiedy otrzymał zabójczego SMS-a od swojej „niedoszłej byłej dziewczyny”. Dziewczyna ta, pomimo iż z nim wcale nigdy oficjalnie nie była, postanowiła go rzucić. Mieciu przeżył niezwykle mocno ten cios, dlatego też postanowił się jeszcze całkiem dobić, spędzając ten piątkowy wieczór ze mną, w lokalu, w którym przebywała jeszcze jego „niedoszła była” razem ze swoim „niedoszłym przyszłym chłopakiem”. Zaczęło się niewinnie od standardowego pytania powitalnego – Cze, coś taki przyjebany ? – spytałem jak gdyby nigdy nic i spodziewałem się jakiejś entuzjastycznej odpowiedzi w stylu „cieszę się że żyję, mam pracę, jest zajebiście”. – A no wiesz … – zaczął mamrotać jak zwykle Mieciu zmuszając mnie do podtrzymywania konwersacji – Nie, nie wiem ! – odpowiedziałem mając na uwadze to, że Mieciu może za chwilę wybuchnąć płaczem i zalać mi łzami nową koszulę. – Bo wiesz, tam siedzi Zyta ze swoim nowym chłopakiem – powiedział Mieciu drżącym głosikiem zniewieściałej dziewoi – No to idziemy na zewnątrz, chyba nie chcesz tu siedzieć i biadolić ?! – odparłem w nadziei, że tym razem podejmie jakąś męską decyzję i wyjdzie z baru po drodze ździeliwszy jeszcze Zytę butelką Łomży – Niee taam nie maa mieejscaa ! – odparł flegmatycznie Mieciu i w tym momencie straciłem jakiekolwiek złudzenia, że nastąpiły choć drobne zmiany hormonalne w jego życiu. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy nie obezwładnić go taboretem i nie wyprowadzić na zewnątrz. Jednak stwierdziłem, że gdyby się już ocknął, to otrzepałby się i wróciłby spowrotem do środka z podkulonym ogonem.
Kiedy atmosfera się przejaśniła i czarne chmury zeszły z twarzy Mietkaa, nastąpił nagły grzmot. Zyta podeszła niezauważenie do Miecia i wręczyła mu nominał o wielkości 10 PLN do ręki mówiąc – Mieciu, zamów mi dwie Łomże ! – W tej chwili spodziewałem się nagłego ciosu Miecia łamiącego jej kark, a jednak usłyszałem coś co przypominało bardziej mysi pisk w pułapce z serem – Oki, dobra … – I w tej chwili prawie upuściłem piwo marki Żywiec, bo tylko ja piłem taki browar w tym lokalu i odczekałem stosowne dwie sekundy zanim Zyta odeszła w siną dal. Osobiście na jego miejscu poczułbym się jak tania dziwka, ale Mieciu nie dał tego po sobie poznać.
Musiałem coś powiedzieć. Miałem wrażenie, że ktoś go wykastrował od czasu kiedy się ostatnio widzieliśmy – Ochujałeś ?! Laska, z którą twierdzisz, że nie byłeś, a która cię rzuciła SMS-em, daje ci kasę żebyś zamówił jej piwo, a ty jej bez słowa zamawiasz ?! Co ty jesteś obsługa hotelowa ? – powiedziałem poirytowany. – Stary ! Ja swojej pannie bym powiedział „kobieto sama sobie kup”, albo „kobieto przynieś mi piwo „, a ty chcesz kupić piwo pannie, która przyszła tu ze swoim chłopakiem ?! – usłyszałem tylko kolejną irytującą mnie ciszę, natomiast Zyta chyba usłyszała mnie, bo po 5 minutach przyszła i odebrała od Miecia kasę – Zamówiłeś ? – spytała z wyrzutem – Niee … – odparł Mieciu chcąc coś dodać, ale nie zdążył, bo Zyty już nie było. Wydaje mi się, że Mieciu miał wtedy jakąś blokadę umysłową w stylu „Kupić czy nie ? Kupiłbym bo jestem uległym misiaczkiem, ale jak kupię jej piwo, to kumpel będzie się ze mnie śmiał”, na szczęście Zyta przerwała ten amok i Mieciu powrócił do świata żywych.
Kiedy byliśmy już na etapie „w sumie to nie mam na co narzekać” Mieciu odebrał swój telefon i natychmiast wybiegł z lokalu krzycząc jeszcze w biegu – Zajmij mi miejsce ! – pomyślałem że coś mogło się stać, ale moje wątpliwości rozwiał Mieciu stojąc z komórką i sikając pod płotem. Zdążyłem jeszcze wziąć łyk piwa, odwróciłem się i … Miecia nie było pod płotem. W zasadzie porwania przez obcych zdarzają się w tym miejscu sporadycznie, więc jeśli nie obcy, to kto by chciał go porwać ? Po 5-10 minutach wykręciłem numer do Miecia … abonent ma wyłączony telefon … bla bla bla. Dopiłem więc w ciągu 5 następnych minut piwko i spokojnie udałem się pod „deszczową ścianę płaczu” w nadziei, że odlewając się tam, spotkam bełtającego akurat na swój telefon komórkowy Miecia i rozwikłam zagadkę wyłączonego telefonu abonenta. Jednak nikogo tam nie zastałem. Rozejrzałem się jeszcze dla pewności, czy nie stoi w tej chwili na torach, czekając na wieczorny express do Ostrołęki, jednak kiedy go tam nie zobaczyłem … postanowiłem udać się do domu.
Kiedy byłem już w domu obudził mnie z pół snu telefon od Miecia – Czee, gdzie jesteś ? – spytał się z głupim uśmieszkiem dającym się odczuć przez telefon – Jak to gdzie kurwa ? W domu ! – odparłem po raz kolejny dziś poirytowany – No ja też w domu … – no i kuźwa w tej chwili grabie opadły mi do samej ziemi. W jednej chwili zrozumiałem wszystkie jego byłe dziewczyny i postanowiłem już więcej nie chodzić na piwo z ludźmi o marnej reputacji :).
Jeśli jeszcze jakiś czas temu miałem wątpliwości na kogo głosować, dziś już nie mam. Jakakolwiek partia, która skróci o głowę lekarskie hieny w procederze żerowania na ludzkiej krzywdzie, będzie rządzić w kolejnych latach V RP. Dlaczego miałbym mieć takie zdanie ? Spróbujcie kiedyś wykonać proste prześwietlenie USG a bedziecie całować po stopach obecny PiS za trzymanie za parszywe mordy lekarzy i lekarskiego światka.
– Dzień dobry czy można u Państwa zrobić USG ? – pytasz tonem wydymanego chomika, wredną starą szmatę na recepcji prywatnej przychodni w Wołominie – Nieee, u naaas nie mooożna. Wszystkich wysyłamy do innej przychodni na ulicy Wileńskiej – odpowiada nawet nie patrząc na gotowego wygryźć gardlo starej kurwie, zdesperowanego człowieka. Wychodzisz z myślą, że następnym razem na wstępie zajebiesz jej w ryj, a potem zaczniesz zadawać miłym tonem pytania. Być może są przyzwyczajeni do tego, iż kazdy kładzie na nich chuj, dlaczego więc ja nie mógłbym robić podobnie ? Wychodzisz z pseudo gównianej przychodni, utrzymywanej z łapówkarskich cweli w białych fartuchach i wiesz jedno … więcej już tu nie wrócisz, Wołomińska przychodnia kurwa mać !
A teraz trafiamy do przychodni poleconej przez inną przychodnię. Mafia szmaciarzy. Wchodzę czekam uczciwie w kolejce i patrzę na dziadka, który trzymając kilkaset złotych w ręce cieszy się jak dziecko bo doktor zdąży zrobić mu dziś USG. – Ja tu stały klient, doktorze ! – widać malujący się na jego sflaczałej twarzy uśmiech, ten wybraniec wie już, że pomimo tego iż zostało mu maksymalnie 5 lat życia zdąży zrobić sobie USG. Teraz przychodzi kolej na mnie – Chciałbym zrobić u Państwa USG – pytam już bardziej pewnie, mając nadzieję, że tym razem nie mnie nie wyślą do kolejnej przychodni. Pani, której zmarszczki przykryły powieki odpowiada – Ale to już nie dziś, Pan doktor bardzo się spieszy – No kurwa twoja w dupę ! Jest godzina 11.00 !!! Następnym razem przebiję cwelowi opony, będzie mieć więcej czasu dla mnie ! Naprawdę zastanawiam się czy nie przyjść do przychodni z jakąś kosą w ręku. Wyobraźcie sobie, wchodzicie do przychodni, wbijacie kosę w ladę na recepcji i walicie prosto z mostu – USG ty kurwo ! – i nagle Pan doktor znajduje dla nas czas, czy to nie byłoby wspaniałe ?
Na koniec mówię sobie – Spróbujmy jeszcze w szpitalu, tylko tam jeszcze nie byłem – Pierwsze co mnie przywitało, to malutki transparent w oknie z napisem „Strajk”. No wy szmaty mało wam jeszcze ! Zapierdalajcie sobie tak jak ja dziś po pięciu przychodniach, to się wam kurwa odechce strajkować ! Ale od początku. Wchodzę do szpitala w Wołominie, idę na recepcję (trzeba tam jeszcze trafić), gdzie wita mnie kartka „Jestem na recepcji na 1 piętrze” , szkoda że nie w Warszawie biała dziwko ! No cóż idę na górę, trafiam na pierwsze piętro które … okazuje się półpiętrem 😀 z jakimś prywatnym laboratorium. Wchodzę, bo widzę coś co przypomina kasę PKP (czyli pewnie recepcja) i pytam czy wykonują badanie USG, na co Pani zdziwiona odpowiada – A niee to nie tu – no to kurwa gdzie laboratoryjna kurwo ! Na szczęście do rozmowy wcina się jakiś pijaczyna w białym fartuchu – USG piętro wyżej, a więc idę.
W końcu trafiam na recepcję ! Gdzie Pani z którą chodziłem kiedyś do szkoły popierdala z telefonem jednocześnie obsługując interesantów. Więc ostatecznie nie wytrzymuję – Chcę zrobić USG ! Gdzie to jest ?! – pani patrzy wyraźnie widząc, że nie będę się z nią pierdolił jak reszta grzecznych emerytów i odpowiada – W pokoju obok … – no więc idę. Wiem już, żeby się z hienami nie cackać jak matka z łobuzem i idę bardziej pewny siebie. Wchodzę do pokoju gdzie Pani oznajmia – Tu chyba zaszła jakaś pomyłka – patrzę na jej twarz i widzę, że z pewnością zaszła jakaś pomyłka. Kto Cię tu kurwa zatrudnił dziwko ?! Armia zbawienia ?! Widzisz kurwa pieczątkę i duży napis „badane USG” ?! To jest z pewnością pierdolone lekarskie skierowanie na USG !!! Pani rozmawiając cały czas przez telefon oznajmia – Ten zakład z nami nie współpracuje, a więc USG byłoby w tym przypadku płatne (co ty kurwa nie powiesz ?). My posiadamy „zaznajomione zakłady” (jebana mafia) , od których skierowania na takie badania są bezpłatne i je przeprowadzamy, ale w tym przypadku takie badanie byłoby płatne … a płatnych dziś nie wykonujemy, ponieważ jest Strajk – No więc moje wory opadły mi do samej ziemi, poczułem się jakbym ktoś właśnie stwierdził – Jak Pan trafisz od kogoś „z naszych” to Panu pierdolniemy USG, ale jak nie to spierdalaj cwelu, nie chcemy twojej forsy – Na co z nieukrywanym uśmieszkiem odparłem – No to nie zarobicie sobie dziś, do widzenia – i oddaliłem się w kierunku zachodzącego słońca. Tak więc po dzisiejszym dniu wnioski nachodzą mnie takie : róbmy sobie badania za darmo, taki sam burdel, a kasa przynajmniej zostaje nam w kieszeni.
Po ostatnich komentarzach jakie przychodzą do mnie w mailach, nazajutrz po dodaniu, lub nie, czyjejś strony do jednego z moich katalogów. Przeraża mnie fakt, iż coraz więcej dookoła mnie pojawia się „niedojebanych dzieci neostrady”, „google pokemonów” i zwykłych sfrustrowanych „allegro kids”, czyli gimnazjalistów, których dzień w szkole zaczyna się od spłuczki w sedesie. Nie akceptowani przez rówieśników, apatyczni, zakompleksieni, nie kochani. Nie od dziś wiadomo, że odreagowują swoje stresy życia codziennego pisząc maile, w nadziei, że ktoś zwróci na nich uwagę, odpisze, ewentualnie pogłaszcze po główce i da buzi w czółko… otóż nie. Dla waszej pieprzonej informacji, w życiu nie ma lekko. Jeśli dziś stresuje was szkoła, to na studiach z pewnością się obsracie. Jeśli teraz przerażają was szkolni chuligani, to za kilka lat wracając ostatnim pociągiem z pracy, prawdopodobnie zaczniecie się moczyć. Jeśli dziś doprowadzają was do szału rodzice, za kilka lat, wasze dzieci doprowadzą was do załamania nerwowego.
Czas w końcu zdać sobie sprawę, że freeware obowiązuje wyłącznie w sieci, natomiast w prawdziwym życiu nie ma nic za darmo. Czas w końcu zrozumieć, że dodając się do darmowego katalogu, podpisując umowę na abonament telefoniczny, czy biorąc kredyt, zgadzacie się na warunki opisane w umowie, czy wam się to podoba czy nie. Zapamiętajcie raz na zawsze, że jeśli nie podoba mi się wasza strona, wzbudza jakiekolwiek moje wątpliwości, albo mam zły humor, to NIE DODAJĘ waszej strony i możecie pocałować mnie głęboko w dupę. Sam dodając stronę do innego katalogu niż mój własny, również liczę się z tym samym podejściem. To może być dla waszego „pokemońskiego wirtualnego światka” bardzo niezrozumiałe, ponieważ wszystko możecie dziś dostać w internecie za darmo, jednak jak pokazuje ten przykład, nie wszystko. Możecie się nawet zapluć białą pianą na pysku i ujadać dzień i noc, ale nie zmieni to faktu, iż w swoim katalogu robię to co uważam za stosowne i żaden pokemoński szczyl mi tego nie zabroni.
Myślę, że błędy ewolucyjne internetu zapoczątkował legendarny Napster, następnie Kazza, Bittorrent. Zresztą kto wie ? Być może wszystko zaczęło się po prostu od tego, że jakieś dzieci nie miały na lody i postanowiły dobrać się do bankomatu drogą elektroniczną ? To właśnie gdzieś w tym miejscu nastąpiła ewolucja. Dziś, wydaje się wszystkim naturalne ściągnie filmów, oprogramowania i muzyki z sieci, a do czego dojdzie za kilka lat ? Muzyka stanie się hobby wykonawców ? Filmy będą tworzyć producenci reklam w wolnym czasie antenowym ? Google zacznie umieszczać reklamy Adsense w SMS-ach ? Już dziś mamy do czynienia z wszelkiej maści generatorami, szablonami, słownikami T9 i wszystkim innym co tworzy pokemoński świat dzieci NEO. Niebawem dzieci będą potrzebować tylko kciuka do życia.
Podobnie jak ludzkie zachowania, tak i zaburzenia muszą z czasem ewoluować. Z pewnością pojawią się nowe fobie, nowe rodzaje depresji, do tego dojdą również zaburzenia świadomości, co już dziś możemy zaobserwować w przypadku uzależnienia od interfejsów telefonów komórkowych. Wydaje się, że pokolenie NEO będzie doskonałą pożywką dla psychologów w nadchodzących latach. Kto wie, być może na jednej z terapii pojawi się u Was w żółtym kombinezonie, pacjent ukrywający się pod nickiem „Pikachu”, twierdząc że Google nie chce mu zaindeksować strony. Warto wtedy zaczerpnąć wiedzy na temat pozycjonowania, być może terapia wujka Erbita, okaże się w tym przypadku bardziej skuteczna niż elektrowstrząsy.
Na koniec mogę Wam nieszczęsne pokemony tylko współczuć. Jeśli jeszcze nie macie dość pisania gówna w mailach, jeśli jeszcze toczy wam pianę z pyska twardy regulamin katalogu, jeśli wciąż macie jeszcze siłę żeby bełtać wasze farmazony w czyimś kierunku … proponuję spożytkować swoje siły uprawiając seks dłuższy niż 30 minut. W wersji dla samotnych, proponuję zaopatrzyć się w gazetki porno dostępne w każdym z kiosków ruchu. Pozwolą one rozładować wasze napięcie i spojrzeć na problemy z trochę innej perspektywy. Życzę przyjemnej frustracji.
Buszując w internetowych wątkach forum Goldenline ( i nie tylko ), zawsze i nie po raz pierwszy spotykam się z przykładem tzw. Polskiej „wrodzonej zawiści” w stosunku do ludzi z przerostem ambicji, bogatych, pięknych, itd. Nie od dziś ambicje są szybko i skutecznie przywoływane do określonej i ustawowej normy społecznej, jakim jest bycie typem „specjalisty z kołkiem w dupie”. Stado wilków, niszczy z reguły zapał i chęć do pracy młodych i obiecujących obywateli, tego wciąż pięknego i silnego kraju … dlaczego ? Nawyki wyniesione z dzieciństwa, jeszcze przez długi czas, będą dawać się nam we znaki. Okres komunizmu, donosy, prześladowania, to wszystko musiało pozostawić olbrzymi wpływ na psychice naszych rodziców, a następnie nieświadomie zostało przekazane nam, w postaci zachowania określanego potocznie jako, „lepiej się nie wychylać”. Osobiście uważam, że jest to bezpośrednią przyczyną naszego strachu przed nowymi technologiami, inwestycjami, ryzykiem i zakładaniem rodziny.
Większość młodych i ambitnych ludzi zaczyna swoją przygodę w określonej branży z nadzieją na wielki zawodowy sukces rzecz jasna. Zamiast tego, napotyka jednak wilcze doły, pozostawione przez wszelkiej maści spekulantów, którzy wszędzie widzą gnojków siejących jedynie chaos i zamęt. Ostatni przykład z forum Goldenline pokazuje, jak ambicje zostają szybko i skutecznie zdeptane, tworząc kolejną szarą myszkę, posłusznie godzącą się ze swoim nieszczęśliwym losem „życia w Polsce”. Nie trudno tu znaleźć przyczynę braku rozwoju gospodarczego. Większości z tych ludzi przydałyby się odpowiednie terapie psychologiczne, aby wyeliminować w nich nawyk wyciszania entuzjazmu wśród młodych ludzi.
Zgodnie z definicją „nie wychylać się”, wątki typu – Pokierujcie moim talentem – nie mają racji bytu … jeśli oczywiście ktoś nie zacznie od pierwszej negatywnej opinii, a zaraz potem … następuje zwykle efekt lawinowy. Jeden karaluch i trzydzieści osiem pcheł może każdemu dokopać, zwłaszcza jeśli nikt nie stoi po Twojej stronie. To pozwala wyciągnąć kilka wniosków, które dla wielu z Was będą już od dawna oczywiste. Po pierwsze, nie warto liczyć na pomoc od naszych rodaków, zamiast tego spodziewajmy się raczej noża w plecach i kamieniowania. Po drugie, nie dzielić się swoim szczęściem, entuzjazmem, a już z pewnością nie gotówką, ponieważ w naszym kraju tylko biedni i pokrzywdzeni mogą liczyć na pomoc duchową i wsparcie sąsiada. Warto jest za to trochę ponarzekać – Nie mam pieniędzy, choruję, rząd jest do dupy – ryzyko zawiści ze strony naszych rodaków zmniejsza się wtedy o blisko 50%. Pod żadnym pozorem nie dzielić się swoimi pomysłami publicznie ! Nabierzemy wtedy jedynie wątpliwości słuchając „specjalistów od minusów inwestycji”, oraz nabawimy się potencjalnej konkurencji, czyli cwaniaczków posiadających już odpowiedni budżet do sfinalizowania naszych genialnych pomysłów. Szanujmy ponad wszystko swój TALENT i nie narażajmy go na uszczerbek ze strony innych osób. Niech każdy kto jakiś talent posiada wykorzysta go najpierw dla siebie, a potem … ewentualnie … jeśli będzie czuł się jeszcze na siłach, może zacząć sam naprawiać świat. Być może świata taka osoba nie uzdrowi, ale za to będziemy mieli jednego zadowolonego Polaka więcej.
Ostatnio rozmawiałem ze znajomym na temat samorealizacji, pracy , zarobkach i po krótkich przemyśleniach wspólnie doszliśmy do jednego logicznego wniosku … prościej, bezpieczniej i wygodniej jest odrabiać pańszczyznę w cudzej firmie, niż wypruwać się dla swojej.
Powodów jest wiele, ale tylko kilka podstawowych : po pierwsze brak odpowiedniej wiedzy dotyczącej prowadzenia firmy, błędna kalkulacja zysków i strat, nieumiejętne prowadzenie realizacji. Przecież każdy jest w stanie założyć działalność, dać się doić ZUS-owi, a w końcu osiwieć i zdechnąć całując jeszcze w międzyczasie tyłek klientowi. Nie każdy natomiast potrafi założyć spółkę akcyjną, ominąć ZUS, ażeby w końcu leżeć do góry jajkami i dać się po nich drapać swoim sługom. A poważniej : praktycznie wszyscy mają klapki na oczach starając się dotrzeć do najważniejszego celu : ZDOBYĆ KLIENTA, co jest akurat kawałkiem procentu celu do osiągnięcia.
Najważniejszą rzeczą jest odpowiednia realizacja i jej przebieg. W tej chwili wszystkie agencje reklamowe i interaktywne traktują ten biznes na zasadzie : – podpisać umowę, a potem to już z górki … – Co za bzdura, dopiero teraz zaczynają się schody. Od razu warto zauważyć, że 99% małych i średnich firm jest z góry w takich przypadkach skazanych na tzw. „śmierć w kaloszach”. To że klient Wam zapłaci, a realizacja zostanie zakończona, jest tylko i wyłącznie łaskawością klientów i niespotykanym szczęściem. Pewnie wielu wyda się to śmieszne, ale … wystarczy 10 lat, aby stać się monopolistą, a potem … to już z górki 😉
Przed podpisaniem umowy należy zawsze mieć na uwadze jedno : może się wydawać że wiesz wszystko na temat klienta, ale zawsze trafi się „ten mądrzejszy”, który wie jak wyprowadzić własną firmę na szczyt, a innych „w pole”. I to jest właśnie początek końca. Spójrzmy prawdzie w oczy : większość ludzi prowadzących swoją działalność posiada własne strony internetowe, mieli doświadczenia z Web Designerami z Allegro, z małymi firmami tworzącymi w pocie czoła i za psie pieniądze serwisy we Flashu z milionami produktów i zdjęć, oraz średnich firm, zgrzytającymi zębami przy 30 poprawce czcionki dla pani Halinki z mięsnego. Taki klient doskonale wie, jak wydać niewiele a dostać wszystko co tylko sobie zażyczy, a Wy to zrobicie … bo klient Wasz Pan.
No i skończyło się ujadanie komentatorów Onetu w sprawie Romka Giertycha. Zakompleksione pryszczate ryje zamilkły pod ciężarem tajnej broni Romka, czyli Basi Giertych. Udowodniłeś wszystkim Romuś, że nie jesteś gejem, chociaż … jeszcze kilka osób by się znalazło i zawsze można polemizować w tym temacie. Ważne natomiast jest, że pizdowaci gimnazjaliści i studenci, dali sobie spokój z opluwaniem Ciebie na Onecie, bo zdali sobie w końcu sprawę, że nawet taki koleś jak Ty ma jakąś dupę, im została już niestety tylko masturbacja. Romek powiem tyle : pilnuj swojej baby, bo już na Onecie ktoś pisał, że spotkałby ją chętnie w parku. Jak się jeszcze dowie, że twoja dziewoja protestuje przeciw aborcji … no to spać po nocach nie będziesz. A siwe włoski już miejscami masz, to co, chcesz mieć teraz albinoską platynę ?
W sumie Romuś, nigdy nic do ciebie nie miałem, ale wiesz, z tym lizaniem komórki to naprawdę przegiąłeś. Tak uczyć dzieci ssać elektronikę, a fee … jakbyś się do żony cycka przyssał, no to bym Ci wybaczył, ale komórka ? Tylko nie mów, że dawałeś z niej dzwonić Lepperowi, bo tego naprawdę bym nie zdzierżył. Poza tym on ten telefon pożyczył kiedyś Anecie … 😛
Tak czy inaczej Romuś, dam ci dobrą radę : jak ci przyjdzie kiedyś do głowy jakaś amnestia, teoria ewolucji, albo jakaś ewidencja żyjących na kocią łapę, poproś ładnie żonę o okład z młodych piersi, to ci przejdą te głupie pomysły i szybko staniesz się normalnie funkcjonującą jednostką społeczeństwa.
Pamiętaj Cyc dobry jest na wszystko.
Chciałem napisać coś mądrego, na temat precelków na Word press-ach, ale zamilknę na trzy do sześciu miesięcy, nasikam na to i popatrzę. Polak ma to do siebie, że on musi SAM sprawdzić. Nie każdy jednak ma tyle cierpliwości i wyciąga potem bardzo błędne lub niekompletnie wnioski na temat zachowania się jego tworu pod kątem wyszukiwarki. Już widzę, jak za pół roku tezy nie poparte dowodami, ewoluują do rozmiarów dekalogu pozycjonera, niech wam ziemia lekką będzie.
Zawsze zwycięzcą będzie rejestrator domeny, bo to właśnie domeny zawsze idą jak świeże precelki i kto się tym trudni z głodu nie zdechnie. Promocja goni promocję, siejąc za niedługi czas plon, w postaci starych domen, które niby przypadkiem, dostaną się niebawem w łapki obrotnych przedsiębiorców. Twórcy skryptów, którzy będą wypuszczać swoje twory, a ich jedynym warunkiem będzie link w stopce w „Mega SEO Precelku”. Nie jest rzecz jasna w interesie promotorów, wyjaśniać co się stanie w przypadku setek tysięcy kopii, prawda ? Znów nie będzie linków zwrotnych, czasochłonne rejestracje, rozbijanie w czasie efektu „zdrowego rozsądku” i setki wolnych domenek 🙂 .
Jak zwykle, wygrywa pierwsza dziesiątka. Będzie to popularna dziesiątka pierwowzorów, dodatkowo najlepiej podlinkowana, z największym indeksem i z największą ilością userów. Pamiętajcie jednak, że im wyżej topu, tym bardziej jesteście widoczni dla ludzi, a ludzie to wilki. Czyhać będą na was pułapki takie jak : supplemental results, google spam report, oraz gotowych do największych poświęceń BANY moderatorów Google.
Jako typowy Polaczyna, popatrzę sobie na to wszystko z boczku, w słoneczku, przy zimnym piwku … komentując 🙂
„Postanowiliśmy zrobić wszystko, żeby chorego uratować – i udało się” – cieszy się Andrzej Kucharski. Jakie to szczęście, że lekarze postanowili uratować chorego, co by było gdyby postanowili go nie ratować – To jak chłopaki ? Operujemy ? – Eeee, pierdolę nie robię –
To może zamiast płacić ubezpieczenia zdrowotne, lepiej zadbać o porządną polisę na wypadek śmierci ? Co to za głupie podejście ? Okazało się, że 19 letni chłopaczyna ma jedno obrażenie więcej niż zakładali lekarze przed operacją i podjęli wspólnie męską decyzję o tym, aby go jednak uratować.
Jak myślicie, ciągnęli wtedy losy ? – Krótszy skalpel przegrywa. Przegrałeś na długość ostrza. Dziś ty operujesz, ja będę się tylko przyglądać. Pan panie doktorze udzieli wywiadu na wypadek gdyby coś poszło nie tak. A teraz panowie synchronizujemy zegarki. Panie Lewis, panie Randall, jesteście tam ? –
Odzywa się naczelny chirurg – Proszę nie korzystać z żadnych szmat podczas zaszywania serca pacjenta, nie możemy zaryzykować najmniejszej wpadki medialnej. Panie Randall, czy zwołał Pan już konferencję dziennikarską ? Chciałbym wygłosić orędzie do narodu w przypadku sukcesu. Potrzebujemy rozgłosu przed świętami, żona musi zrobić zakupy i przygotować święconkę, wybieramy się jak co roku na mszę, ponieważ mój syn jest ministrantem i będzie czytał List Św. Jakuba 2: 91-3 –
– No dobra Panowie, gasimy pety i zaszywamy tego gówniarza –
Do wesela się zagoi.